Okiem faceta

Manipulacja

Publiczne wygłaszanie teorii graniczących z zabobonami jest próbą zdyskredytowania osiągnięć medycyny w zakresie metody in vitro, której twórca uhonorowany został nagrodą Nobla
Ks. prof. Franciszek Longchamps de Berier doskonale opanował niewerbalne techniki wpływania na podświadomość rozmówcy. W wywiadzie telewizyjnym pokazał jak można z uśmiechem na ustach, patrząc rozmówcy prosto w oczy, spokojnym głosem, zabarwionym troską i współczuciem, mówić nieprawdę. Ten popis oratorski był w imię wyznawanej doktryny, że metoda in vitro to grzech, który stygmatyzuje poczęte tą metodą dzieci.

Stygmatyzująca „bruzda dotykowa” na twarzach dzieci, o której z takim zaangażowaniem mówił ksiądz de Bérier, w naukowej medycynie nie jest znana. Opisując dzieci poczęte metodą in vitro i mające takie znamię, całkowicie puścił wodze fantazji. Ksiądz widocznie uznał, że opis oszpecenia twarzy dziecka jak u złoczyńcy, któremu wypalono piętno na czole, bardziej przemówi do wyobraźni słuchaczy. To według księdza profesora jest widomym znakiem popełnionego grzechu.

U większości ludzi na wewnętrznej stronie w poprzek dłoni są widoczne dwie małe płytkie bruzdy, jeśli natomiast jest tylko jedna i dość głęboka, to określana jest przez lekarzy mianem „małpiej bruzdy”. Ta zmiana na dłoni obserwowana jest w 45% przypadków u osób z zespołem Downa, ale mają ją również ludzie całkowicie zdrowi.

Trudno przyjąć, że ksiądz profesor de Bérier ma kłopoty z logiką i nie rozumie statystyki przypadków medycznych. Ryzyko wystąpienia wad genetycznych u dzieci w całej populacji wynosi około 3 %, a u dzieci poczętych metodą in vitro jest nieznacznie większy i mieści się w zakresie 3.2 – 3.4 %. Ten niewielki wzrost ryzyka wynika z wieku rodziców, która to zależność jest medycynie znana od dawna. Trzeba pamiętać, że większość pacjentów, którzy decydują się na metodę in vitro po latach innych prób, ma zazwyczaj około czterdziestu lat.

Stąd wynika większe ryzyko powstawania wad wrodzonych i nie ma to nic wspólnego z przemyśleniami doktrynalnymi Ojców Kościoła.

Ksiądz profesor w pełni świadomie stosuje niedomówienia, posługuje się argumentami jakoby zasłyszanymi od anonimowych lekarzy, usiłuje wzbudzić lęk u słuchaczy przed chorobą i kalectwem, jako rodzajem kary za nieprzestrzeganie nakazów Kościoła. Analogicznie w niezbyt odległych czasach, bo u schyłku XVII wieku, straszono piekłem, a na ziemi karano torturami medyków, próbujących poznać tajemnice żywego organizmu.

Publiczne wygłaszanie teorii graniczących z zabobonami jest próbą zdyskredytowania osiągnięć medycyny w zakresie metody in vitro, której twórca uhonorowany został nagrodą Nobla. Oprócz krytyki rodziców poddających się takiej terapii stanowi próbę stygmatyzacji dzieci, co jest szczególnie obrzydliwe. Wywołało to lawinę krytycznych wypowiedzi, a co bardziej krewcy internauci dyskutują teraz, czy profesor de Bérier sam ma bruzdę i jeśli tak, to gdzie. Ja natomiast myślę, że profesor tylko przez wrodzoną delikatność nie użył określenia „diabelska bruzda”, nie wspominając o kopytkach i rogach.


   rtm    

Dołącz do dyskusji - napisz komentarz

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi.
Obraźliwe komentarze są blokowane wraz z ich autorami.

  • ja 04/06/2013, 14:31

    czegos nie chwytam; dlaczego pod felietonem o zywotnej dla ludzkosci sprawie in vitro toczy sie zajadla dyskusja o gospodarzach, gosciach i kapciach?!

  • Justa 14/03/2013, 13:49

    Dokladnie tak- gosc dostosowuje sie do gospodarza.

  • małgosia 14/03/2013, 12:57

    Podstawowa zasada dobrego wychowania jasno precyzuje,ze to gosc ma obowiazek dostosowac sie do zwyczajow panujacych w domu gospodarza a nie na odwrot. A jesli ktos takowych zasad nie zna,to zawsze moze posilkowac sie wlasna empatia... ;)
    Gosc,ktory nie chce zdjac butow mimo, ze gospodyni stoi nad nim z kapciuszkami w zebach to- zwykly arogant ,a arogancji szacunek sie nie nalezy."

  • Justa 14/03/2013, 10:25

    cyt: " brak argumentów? "

    Raczej czynna dezaprobata twojego napastliwo-agresywnego stylu wypowiedzi ,ciazacego w strone slownych przepychanek i nie sprzyjajacego wymianie mysli ,polaczonego z niezrozumieniem czytanego tekstu.
    UZASADNIENIE: Skoro trzykrotnie zamieszczam jasna informacje o moim stosunku do zdejmowania obuwia w gosciach ( piszac w jezyku polskim i posiłkując się komunikatywnym stylem)
    Cytuje siebie:

    „ Owszem- tak jak pisalam na innym watku- gospodyni stojaca nad gosciem z kapciuszkami w zebach - to z pewnoscia jest faux pas ”

    „ podzielam twoje zdanie, co do zdejmowania butow.I wiem,ze domaganie sie tego przez gospodarzy stanowi faux pas ”

    „ zdejmuje buty w przedpokoju, jeśli tak jest u gospodarzy przyjęte, choc sama tego zwyczaju nie uznaje .”

    a ty napadasz na mnie cyt. ciebie :

    " Wydaje mi się że savoir-vivre nie jest ci jednak dobrze znany .Wystarczy spojrzeć do pierwszego lepszego podręcznika savoir-vivreu, aby przekonać się, że zdejmowanie butów przez gości jest nietaktem. ”

    - to albo nie rozumiesz ,co czytasz albo nie kojarzysz ze pojecie nietakt i faux pas oznacza to samo… a w tej sytuacji pozostaje mi tylko grzecznie podziękować ci za dalsza dyskusje,,co tez niniejszym czynie… ;)


  • małgosia 13/03/2013, 21:24

    brak argumentów?

  • Justa 13/03/2013, 21:14

    Cyt: ' Wydaje mi się że savoir-vivre nie jest ci jednak dobrze znany '

    ..i MASZ RACJE, Małgosiu ze ci sie WYDAJE ... :D To tyle tytulem komentarza i dalszej z toba dyskusji ...

  • małgosia 13/03/2013, 20:55

    Całe szczęście mam tak dobrze wychowanych znajomych ,że nie wymagają zdejmowania butów. Nie wiem czy wychowywałyśmy się w różnych modelach ale ja odebrałam bardzo dobre wychowanie i obracając się w bardzo różnych środowiskach w Polsce i na świecie nie miałam z tym żadnego problemu.
    A puszczenie bąka jest na pewno niefortunne ale czasami / sprawy zdrowotne,wiek/ może się przytrafić i nigdy nie jest przemyślane, natomiast małostkowe czepianie się butów jest katastrofą i nie do pomyślenia w towarzystwie "na poziomie". Jeżeli dla kogoś ważniejsza jest podłoga czy dywan to nie powinien organizować spotkań w domu a zaprosić gości do restauracji . No chyba tam nie każe gościom zdejmować butów.
    Wydaje mi się że savoir-vivre nie jest ci jednak dobrze znany .Wystarczy spojrzeć do pierwszego lepszego podręcznika savoir-vivre'u, aby przekonać się, że zdejmowanie butów przez gości jest nietaktem. A każdy dobrze wychowany człowiek idąc do kogoś powinien ocenić sytuację i jeżeli okoliczności /pogoda/ tego wymagają biorą pantofle na zmianę.

  • Justa 13/03/2013, 19:29

    Malgosiu- najwidoczniej wychowywalysmy sie na dwoch odmniennych modelach
    savoir-vivre'u ( aczkolwiek do dzis bylam gleboko przekonana ze jest tylko jeden... :D ) Owszem- tak jak pisalam na innym watku- gospodyni stojaca nad gosciem z kapciuszkami w zebach - to z pewnoscia jest faux pas ( katastrofa nazwalabym raczej puszczenie bąka przy stole... :) ) Ale tym wlasnie rozni sie czlowiek lepiej wychowany od czlowieka gorzej wychowanego - ze w obu porzypadkach uda,ze nie dostrzega... ;)

  • małgosia 13/03/2013, 19:05

    "Podstawowa zasada dobrego wychowania jasno precyzuje,ze to gosc ma obowiazek dostosowac sie do zwyczajow panujacych w domu gospodarza a nie na odwrot." nie prawda nie ma takiej zasady . Jeżeli ktoś zaprasza kogoś do domu to nie powód ,żeby narzucać mu swoje zasady czy zwyczaje.
    " gospodyni stoi nad nim z kapciuszkami w zebach " to jest katastrofa i kompletny brak wychowania .

  • Justa 13/03/2013, 19:03

    Fruziu- podzielam twoje zdanie co do zdejmowania butow.I wiem,ze domaganie sie tego przez gospodarzy stanowi faux pas .Ale jak juz do tego dochodzi- dobrze wychowany czlowiek udaje ze tego faux pas nie dostrzega ,robi dobra mine do zlej gry i dostosowuje sie ...:)

  • Justa 13/03/2013, 18:53


    Ewelino-to prawda,nie przekonałyśmy siebie nawzajem - ale tez i nie taki był cel tej rozmowy.Mysle ze to wlasnie wymiana roznych poglądów i uzasadnianie ich jest w tym wszystkim najważniejsze , bo pomaga zrozumiec jak bardzo każdy z nas jest inny, ma inne doświadczenia, inne motywy ,wlasne przemyślenia ,wlasny sposób postrzegania otaczającego swiata i wlasne metody przystosowania się do niego - i ma do tego parawo ( przynajmniej na tyle,na ile nie krzywdzi tym innych). Jako ogół - nie jestesmy nazbyt tolerancyjni - a o wiele latwiej zrozumiec i uszanowac czyjes poglady ,jeśli się pozna jego argumenty.Wiec takie dyskusje sa bardzo cenne. Wracajac jeszcze na chwile do tematu markowania wspolcelebrowania- to nie wynika ono z udawania ,tylko z empatycznego podejscia do ludzi- po prostu jestem sobie w stanie wyobrazic,ze ci,ktorzy w tym momencie zarliwie i szczerze sie modla moga poczuc sie urazeni taka demonstracyjna postawa moga nawet uznac ja za arogancka - a po co stwarzac takie sytuacje? Ja jestem w tym momencie gosciem,wiec uznaje zwyczaje panujace u gospodarza i co najwazniejsze- nikomu nie robie niepotrzebnej przykrosci.

  • fruzia 13/03/2013, 18:47

    Nie podoba mi się zwyczaj zdejmowania butów. Gdy jest śnieg czy błoto można wziąć do torby inne buty.Każdy idąc w gości wkłada ładną sukienkę czy garnitur i do tego dobrane obuwie. Kapcie nie pasują do tego.A gospodzarze muszą się liczyć z tym, że trzeba potem po gościach posprzątać.
    To nie dotyczy oczywiście sytuacji ,gdy wpadamy do koleżanki na plotki.

  • Justa 13/03/2013, 15:49

    cyt: " a co z szacunkiem dla gościa który nie chce zdjąć butów "

    a nic... Podstawowa zasada dobrego wychowania jasno precyzuje,ze to gosc ma obowiazek dostosowac sie do zwyczajow panujacych w domu gospodarza a nie na odwrot. A jesli ktos takowych zasad nie zna,to zawsze moze posilkowac sie wlasna empatia... ;)
    Gosc,ktory nie chce zdjac butow mimo, ze gospodyni stoi nad nim z kapciuszkami w zebach to- zwykly arogant ,a arogancji szacunek sie nie nalezy.

  • małgosia 13/03/2013, 12:39

    "Podobnie jak „ w gosciach ” zdejmuje buty w przedpokoju, jeśli tak jest u gospodarzy przyjęte, choc sama tego zwyczaju nie uznaje. Po prostu-to kwestia tolerancji, kultury ,obycia i szacunku do ludzi "

    a co z szacunkiem dla gościa który nie chce zdjąć butów.

  • Ewelina19 12/03/2013, 21:40

    Justo, mamy zupełne inne podejście zarówno do sakrum jak i profanum.
    Ja nie wierzę w boga, w żadnej postaci, ale rozumiem potrzebę wiary innych. Nie rozumiem ( jak już pisałam) dlaczego wierzący bywają tak nielojalni wobec własnych wyborów. Co do profanum, to będąc na rodzinnych uroczystościach albo wcale nie wchodzę do kościoła, albo siedzę spokojnie w kącie, nie przeszkadzając innym, ale też nie udaję, że jestem wierząca i nie markuję współcelebrowania. Ale Ty to postrzegasz inaczej i nie podzielasz moich opinii. Jak widzę nie przekonałam Cię do mojego widzenia spraw i sama nie zmieniłam zdania pod wpływem twoich argumentów. Może byłaby szansa na głębsze i szersze potraktowanie tematu, gdybyśmy rozmawiały face to face.
    Widzę, że przemyślałaś temat i własną opinię potrafisz uzasadnić - i szanuję to.

  • Justa 12/03/2013, 20:48

    I tu się z toba całkowicie zgadzam,Ewelino,ze ci,którzy wierza a dodatkowo identyfikuja się z konkretnym kościołem –powinni starac się przestrzegac zasad i uczestniczyc w ich celebrowaniu. I mysle ,ze tak wlasnie robia- przynajmniej w wiekszosci.Ja jednak wypowiadam się z punktu widzenia tych, którzy ogolnie wierza w „ Coś ” - ale nie identyfikuja się z zadnym kościołem, i nie odczuwaja potrzeby takiej identyfikacji.
    Pozwole sobie zaprotestowac przeciwko zarzutowi o lenistwo – mysle ze tego typu kwalifikacja ze strony praktykujących, to raczej nacechowana dezaprobata proba jakiegos uzasadnienia i zrozumienia niezrozumialej postawy niepraktykujących ; .nie chodza do kościoła,bo sa leniwi i dorabiaja do tego lenistwa ieologie . Nie,to nie jest tak… Osobiście nie o mijam kościołów jako takich- lubie do nich zachodzic ,zwłaszcza do tych zabytkowych ,pieknych, nasyconych atmosfera historii.
    I jak dobrze wychowany człowiek- jeśli się już tam znajduje- zachowuje się tak,jak tego wymaga obyczaj- czyli przyklekam tam,gdzie należy, zegnam się i ogolnie zachowuje tak,jak inni bedacy tam ludzie, niezależnie czy zwiedzany kościół jest katolicki,protestancki, prawosławny,anglikanski itp. ( apropos- wszystkie wymienione kościoły sa chrzescijanskie,wiec piszac ze można być chrześcijaninem a nie być katolikiem,nie pomyliłam pojec… ;) ) To samo dotyczy uczestnictwa w slubie czy pogrzebie. Uczestnicze wówczas w obrzadku i dostosowuje się do niego wykonując wszystkie rytuały -bo tak należy,to zupełnie normalne i naturalne.Ale sa to dla mnie tylko rytuały zwiazane z konkretna sytuacja. Nie pokazuje tym,ze naleze do tej wspólnoty, tylko ze uczestnicze w waznym rodzinnym wydarzeniu w sposób,w jaki gospodarz uwaza za odpopwoiedni. I nie ma w tym zadnego kombinatorstwa ani braku konsekwencji - tylko okazanie szacunku dla tych,dla których jest to wazne,duchowe przezycie. Podobnie jak „ w gosciach ” zdejmuje buty w przedpokoju, jeśli tak jest u gospodarzy przyjęte, choc sama tego zwyczaju nie uznaje. Po prostu-to kwestia tolerancji, kultury ,obycia i szacunku do ludzi i zasluguje raczej na pochwale niż na dezaprobate. A tej życzliwej tolerancji często brakuje wlasnie tym gorliwie praktykującym, jak wynika z moich obserwacji – zazwyczaj chetnie potepiaja, przyklejaja rozne łatki -jakby pomagalo im to w utwierdzenia się w słuszności swoich przekonan i pokonania wlasnych wątpliwości...

  • małgosia 12/03/2013, 19:00

    "Nadal jednak twierdzę, że jeśli człowiek wierzy w boga i potwierdza swoją przynależność do konkretnego kościoła, to winien jest przestrzegać zasad ustalonych przez grupę wyznaniową, z którą się identyfikuje."
    czyli najlepiej niech przestanie myśleć, mieć własne zdanie bo zasady ustalone przez "grupę wyznaniową" raczej skostniałe i nie podlegają modyfikacji.

  • Ewelina19 12/03/2013, 7:51

    Justo, niestety masz rację. Dzieci jak baranki są prowadzane do kościoła i na religię. Nawet kiedy już dorastają, nadal uczestniczą bardziej, lub mniej w celebrowaniu nie zadając sobie pytań - przestają być owieczkami, a stają się baranami.
    To, że kościół jest skostniały i w swoim konserwatyzmie już wręcz śmieszny, to także prawda. Popatrzmy jak celebrowane jest konklawe - szeregi opasłych starców, kroczą szeregiem cyrkowo ubrani w przeświadczeniu, że są dostojni, a są już tylko śmieszni. Dużo ważniejsze jednak jest "betonowe" myślenie dostojników kościoła, nie przystające do współczesnego świata.
    Gdyby wszyscy przechodzili etap dojrzewania do samodzielnego myślenia ( o czym piszesz) i w następstwie , konsekwentnie postepujący, to zapewne byłoby mniej katolików , za to pozostali byliby bardziej świadomi podstaw swojej wiary.
    Masz także rację, że ludzie, którzy w codziennym zabieganiu nie zatrzymują się przed kościołem i zapominają o modlitwie, nie tracą poczucia moralności, jednak często usiłują własne lenistwo wytłumaczyć antyklerykalizmem czy niechęcią do instytucji kościoła wogóle.
    Zauważ, że na ślubach, pogrzebach i chrzcinach wszyscy żarliwie się modlą i w czasie tych sporadycznych wizyt w kościele pokazują, że należą do tej wspólnoty. Więc jak to jest z tym odrzucaniem instytucji kościoła i celebry.
    Dużo tu widzę kombinatorstwa, aby wytłumaczyć brak konsekwencji w stosunku do religii.
    Ostatni fragment twojej Justo wypowiedzi świadczy o tym, że przemyślałaś swój stosunek do wiary i choć troszkę mylą Ci się pojęcia, to generalnie masz rację. Można być dobrym, porządnym człowiekiem nie należąc do żadnej wspólnoty religijnej, a jednocześnie wierząc w boga jakkolwiek pojmowanego (istotę wyższą, nauczyciela, opatrzność, itp). Nadal jednak twierdzę, że jeśli człowiek wierzy w boga i potwierdza swoją przynależność do konkretnego kościoła, to winien jest przestrzegać zasad ustalonych przez grupę wyznaniową, z którą się identyfikuje.

  • Justa 11/03/2013, 21:27

    Ciekawie sobie,dziewczynki, dyskutujecie. Mnie zainspirowało pytanie Eweliny -
    Dlaczego jestem katolikiem?
    Otóz katolikiem zostaje się nie z wyboru a z przymusu - nikt nas nie pyta czy chcemy zostac ochrzczeni , jaka religie wyznawac ,czy i do jakiego kosciola nalezec.Nie mamy możliwości decyzji, decyzja podejmowana jest poza nasza wola. Potam nastepuje wieloletnia ,także przymusowa indoktrynacja religijna majaca na celu wdrozenie do poslusznego i bezkrytycznego poddania się obowiązkowej celebrze- czyli masowa produkacja katolikow . Ale przychodzi czas,ze zaczyna sie myslec samodzielnie ,samodzielnie wartosciowac i dostrzegac, ze przymus oparty na grozbie i potepianiu może i był dobry w średniowieczu ale teraz już się przeżył.Kosciol jako instytucja także się przeżył. Nie pelni już dawnej, integracyjnej roli osrodka zycia w danej społeczności , nie jest już ludziom konieczny-zwlaszcza,ze nie nadaza za zyciem. Dlatego tez tak wielu jest niepraktykujących katolikow – i tych wierzacych i katolikow-agnostykow a nawet katolikow-ateistow, którzy nie widza potrzeby manifestacyjnego wypisywania się z kościoła,bo już sam fakt niepraktykowania dostatecznie demonstruje ich osobiscie wypracowany i wybrany światopogląd. I którzy wcale z tego powodu nie staja się moralnie rozluźnieni - bo nie represyjna nakazowość, lecz głębokie przeświadczenie slusznosci przestrzegania norm moralnych , jest wystarczającym drogowskazem dobrego, uczciwego zycia– nie mającym niczego wspolnego z obowiązkowym udzialem w mszy. W tym świetle powiedzenie niepraktykujący katolik- nie jest żadna obluda,tylko prostym i uczciwym stwierdzeniem faktu.I nie widze powodu,dlaczego należy się tego niepraktykowania wstydzic.Wstydzic powinni się ci, którzy gorliwie praktykuja w niedziele a w tygodniu grzesza,ile wlezie – to jest prawdziwa obluda.
    Wierzyc -nie jest tożsame z wyznawaniem jakiejs religii .Wszystkie religie wywodza się z jednego źródła i – jeśli wogóle - to wierzy się nie w religie,tylko w to wspolne źródło, która kazda religia dowolnie sobie zdefiniowala , nazwala i dobrala dowolnie zmodyfikowana celebre , narzucajac obowiązek jej praktykowania, dla uzasadnienia potrzeby reprezentujacego ja koscioła. Można być wierzącym i nie wyznawac zadnej religii. Można byćchrzescijaninem a nie byc katolikiem, mozna byc katolikiem ale się nim nie czuc ,lub sie czuc a nie praktykowac itd,itp..Najwazniejsze- żeby samodzielnie myśleć i zyc tak,żeby nikogo nie krzywdzic.



  • basia 11/03/2013, 18:49

    Ewelina "Skoro nie spowiadam się i nie przyjmuję sakramentu , to mogę także pozwolić sobie na grzeszenie. " BZDURA BZDURA JESZCZE RAZ BZDURA"Skoro nie spowiadam się i nie przyjmuję sakramentu , to mogę także pozwolić sobie na grzeszenie. " BZDURA BZDURA JESZCZE RAZ BZDURA

    nie ma co uzasadniać to jest błędna teza. Nie chcę pozwalać sobie na "grzeszenie" bo nie spowiadam się i nikt mnie nie rozgrzesza.

    Małgosia "czepnęła" się obocznego aspektu.Oboczny czy nie to jednak związany z tematem i chyba nie ma zakazu "czepiania się".