Rynek 50 plus

Moja droga do rozwijanie logicznych zależności

Zdarzenie drugie
Na początku fazy dojrzałego bytu, póki problemy zdrowotne nie unaoczniły mi potrzeby przyjęcia innych zasad, żyłem jak każdy przeciętny człowiek, nieodrodny syn Ziemi, dla którego potrzeba wysiłku jest kłopotliwym problemem. Nerwowa praca, sute jedzenie i brak ruchu zaaplikowały mi w efekcie naprzykrzającą serię różnych schorzeń o których pisałem w innym miejscu. W rezultacie od 1963 roku stałem się częstym bywalcem sanatoriów Ziemi Kłodzkiej, głównie Lądka Zdroju i Kudowy. W 1968 roku zostałem mile przyjęty w Sanatorium Wojskowym w Kudowie. Jako świeży absolwent Wydziału Elektroradiotechnicznego Wojskowej Akademii Technicznej nie zdążyłem jeszcze obrosnąć w patynę, jednak zakwaterowano mnie  we wspólnym pokoju z dwoma elektronikami, cieszącymi się uznanym, wysokiej klasy dorobkiem: wykładowcą Radiolokacji WAT i konstruktorem urządzeń łączności z Wojskowego Instytutu Łączności w Zegrzu.

Tak się złożyło, że do położonego naprzeciwko nas pawilonu, w dwa dni po naszym zainstalowaniu się w sanatorium, została dowieziona całkowicie sparaliżowana szesnasto, być może siedemnastoletnia dziewczyna. Kurował ją skutecznie metodą hipnozy medyk erudyta, pełny atrakcyjnej inwencji twórczej; szkoda iż nie zapamiętałem jego namiarów, gdyż na pewno teraz spotkanie z nim mogłoby być pomocne, w kilku moich problemach. Efekty leczenia były zaskakujące. Już po paru dniach, wprowadzana w sugestywny sen dziewczyna, potrafiła z woli swego medycznego nadzorcy, zrobić pierwsze kroki. Pełniący rolę hipnotyzera lekarz pędzony pragnieniem poszerzenia swojej wiedzy, usilnie poszukiwał możliwości teoretycznego wsparcia.  Od kierownictwa Sanatorium dowiedział się o pobycie na kuracji trzech elektroników. Szybko więc nawiązał z nami  ścisły kontakt. Po każdym przeprowadzonym ze sparaliżowaną dziewczyną zabiegu, wpadał do naszego pokoju, gdzie przy kawie przez ponad godzinę, toczyły się ożywione rozmowy, na tematy naukowe i ewentualnie związane z problemem rozwiązań praktycznych. Po trzydziestu sześciu latach jakie upłynęły od tamtej chwili do czasu kiedy piszę te słowa w 2004 roku, nie jestem wstanie wrócić do szczegółów. Ogólnie mogę dziś jedynie wspomnieć, iż tematyka wszystkich dysput dotyczyła głównie ustawień blokowych typowych urządzeń elektronicznych, między blokowej korelacji i możliwości przestawiania bloków, obchodzenia, zmiany struktury, a także ewentualnego ich przestrajanie. Niejednokrotnie  dyskusje nawiązywały do problematyki biopól, w której poruszałem się najlepiej, gdyż jako dobry matematyk gruntownie opanowałem teorię pola, a zapis matematyczny tych zjawisk, w każdym wypadku jest adekwatny. Prowadzona polemika skupiała się głównie na urządzeniach elektronicznych, ponieważ lekarz uważał, że układy elektroniczne oparte są na prostych, wyjętych z życia zasadach, które łatwo można zrozumieć i po odpowiednim potraktowaniu zastosować w organizmach żywych.

Prowadzone rozmowy miały dla kształtowanie moich nowatorskich odczuć, fundamentalne znaczenie. Przetrawiłem je gruntownie a poznane w ich trakcie zasady, wykorzystałem z czasem w swoich przemyśleniach.

Ze zdobytymi wiadomościami w tak niecodziennym zdarzeniu, wiąże się natomiast inna kuriozalna sprawa, która boleśnie zintensyfikowała „rozhuśtanie” mojej uczuciowej psychiki. W tym miejscu więc nie sposób jej pominąć. W powrotnej drodze z Kudowy, do przedziału w wagonie kolejowym którym jechałem wsiadło we Wrocławiu dwóch lekarzy, którzy od samego początku jazdy prowadzili ożywiony dyskurs na zagadnienia medyczne. Przez cały czas kiedy ich słuchałem, każdy z nich utrzymywał odrębne zdanie i ani rusz  nie mogli siebie przekonać. Po dłuższej chwili analizowania ich rozumowania, postanowiłem wykorzystać wiadomości zdobyte w kudowskich dysputach naukowych. Oparte na teorii biopola i układach blokowych wnioskowanie natychmiast obu lekarzy pogodziło. Mnie natomiast uznali za sławę naukową i obsypali pytaniami, których treść większości była dla mnie obca. Wiłem się jak przysłowiowy piskorz, inteligentnie utrzymując rozmowę w płaszczyźnie problematyki poznanej w kudowskich rozmowach. Całe szczęścia, że obaj medycy wysiedli w Łodzi. Wraz z ulgą jaką wtedy poczułem, spadło na mnie niezwykle głębokie zmęczenie, które na zawsze nauczyło mnie by nie wsadzać nosa do problemów, których dokładnie nie znam. Podświadomość jednak zapłodniona została twórczą myślą, stopniowo układającą świetlany ciąg realnych postulatów. Cdn.
Karol Krul

Zdjęcie  www.sxc.hu / moxxo

Dołącz do dyskusji - napisz komentarz

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi.
Obraźliwe komentarze są blokowane wraz z ich autorami.

Artykuł nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.

Dodaj pierwszy komentarz i bądź motorem nowej dyskusji. Zachęcamy do tego.