Rozrywka 50 plus

Choinka jako znak kultury metafizycznej

   

Sny wyogromniały,
Ziemio, zieminko,
Wszechświat stał w pokoju
Świąteczną choinką"

Julian Tuwim, „Choinka”

 

Nie tylko dla małego dziecka świąteczna choinka może stać się całym wszechświatem. Bogactwo znaczeń, jakie się z nią wiążą, prowadzi nas wprost do wielkiej tajemnicy tkwiącej u korzeni wszystkiego, co jest – tajemnicy istnienia, a szczególnie – jego najbardziej zagadkowej i cudownej postaci, którą jest życie. 

 

Czy choinka ma coś wspólnego z dwoma drzewami biblijnego raju - drzewem życia i drzewem poznania dobra i zła? A z różdżką Jessego, albo z bujnym krzewem, jaki wyrasta obok św. Józefa na prawosławnej ikonie Bożego Narodzenia? Czy pierwszym przedstawieniem świątecznej choinki jest zadziwiające drzewo z ryciny Lucasa Cranacha Starszego, które przypomina płonący krzew? A może choinkę wiązać należy z drzewem kosmicznym, na którego gałęziach siedzą dusze zmarłych, albo z gałązką oliwną bądź laurową „o liściu trwałym i na zimę nie opadającym”, strojną pasma białej sierści, we wstęgi białe i czerwone, obwieszoną figami, pieczywem, naczynkami z winem, oliwą i miodem, a nazywaną eiresioną, z którą chłopy – „z obu stron kwitnący”, t. j. mający żyjących rodziców – w takie uroczystości kalendarza attyckiego, jak „Thargelia” (przełom maja i czerwca), „Pyanepsia” (przełom października i listopada) oraz „Panathenaia” wnosili do domów i świątyń jako formę zaklinania urodzaju i rozsiewania błogosławieństwa? Zwyczaj ten znany był w antycznej Grecji i Italii, a prof. Witold Klinger, przedwojenny polski filolog klasyczny, etnolog i znawca folkloru starożytnego, jego kontynuację widział nie tylko w  świątecznej choince, ale też w gruzińskim zwyczaju noworocznego obchodu, gdzie głównym momentem było wnoszenie przez gospodarza do domu laski bogato przystrojonej zielenią, pasmami kolorowej sierści lub jedwabiu, bursztynem, perłami, pieczywem i owocami, tzw. czicziłagi (zob. W. Klinger, Doroczne święta ludowe, a tradycje grecko-rzymskie, Kraków 1931, s. 96 – 100). Nawet jeśli dokonane przez prof. Klingera powiązanie budzi wątpliwości niektórych badaczy – należy do nich ks. prof. Józef Naumowicz, znawca tradycji i teologii Bożego Narodzenia, autor takich prac jak „Historia bożonarodzeniowej choinki” i „Narodziny Bożego Narodzenia”, to trudno nie porównywać świątecznego drzewka, które w postaci stojącej przywędrowało do Polski z Alzacji, z niemiecko-francuskiego pogranicza i zadomowiło się w naszym kraju dopiero w XIX wieku - z krakowskim sadem, który na Podhalu nazywa się podłaźniczką, a na Żywieczczyźnie  - połaźnicą, czyli wierzchołkiem jodły, świerka albo sosny, który o wiele wcześniej, w okresie Bożego Narodzenia wieszano u powały, nad wigilijnym stołem, a przystrajano nie tylko światami z opłatków, ale i… cebulą i czosnkiem. Może jest tak, jak pisał Tadeusz Seweryn, autor fundamentalnej do dziś pracy pt. „Podłaźniki. Studja z dziedziny sztuki ludowej”: „jeśli w młodem, stojącem drzewku wigilijnem trudno dopatrzeć się reminiscencyj dawnych wierzeń, któreby pozwoliły nam na rekonstrukcję jego pierwotnej treści, to w wiszącym podłaźniku czy sadzie żyją one do dziś dnia, nawet pod powłoką przeżytku i chrześcijańskiej interpretacji” (T. Seweryn, Podłaźniki, Kraków 1932, s. 13)?

Te wszystkie pytania sytuują nas w samym centrum sporu o to, „czy świąteczna choinka ma, czy też nie ma pogańskich korzeni”. Podczas wykładu, który odbył się akurat w wigilię zimowego przesilenia, bo w tym roku przypada ono w sobotę, 21 grudnia (wtedy to, wraz z najkrótszym dniem roku, rozpocznie się astronomiczna zima), nie będziemy jednak tego sporu podsycać. Wręcz przeciwnie, nie podważając zasadniczych różnic między religią opartą na Objawieniu, jaką jest chrześcijaństwo, a wierzeniami czasów przed-chrześcijańskich, spróbujemy przybliżyć to, co – mimo wszelkich odmienności – im wspólne. 

Tym, co im wspólne, jest chociażby dostrzeżenie związku, jaki już na biologicznym poziomie łączy życie ze światłem, a mrok ze śmiercią i złem. Ten egzystencjalny, organiczny sens dostępny jest powszechnie – żadna istota żywa, żadna ze stron sporu  – nie może rościć sobie do niego wyłącznego prawa. Zanim jeszcze w Rzymie zaczęto obchodzić, w okolicach zimowego przesilenia, Dzień Niezwyciężonego Słońca (przy czym niektórzy badacze, jak Steven E.  Hijmans, wskazują, że być może to pogańskie święto ustanowione zostało nawet nie w wieku III, przez cesarza Aureliana, ale dopiero w IV stuleciu po narodzeniu Chrystusa, przez Juliana Apostatę bądź kogoś innego), ewangelista Łukasz pisał: „[…] z wysoka Wschodzące Słońce nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju” (Łk 1,78-79), a prorok Malachiasz, ok. 500-450 roku przed Chrystusem głosił: „A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach” (Ml 3, 20). 

Ten sam powszechny, egzystencjalny sens, którego rozpoznanie dokonuje się samorzutnie, jakby na zasadzie „anamenzy” (przypomnienia nie wymagającego nabytej wiedzy), właściwy jest też dla świątecznej choinki. Jej znaczenie nie jest konwencjonalne, arbitralnie nadane przez użytkowników, wymyślone, czy oparte na powierzchownym skojarzeniu (a takie ukryte założenie leży u podstaw argumentu, że łączenie choinki z funkcją, jaką wiecznie-zielone rośliny pełniły w kulturach przed-chrześcijańskich, jest tylko „pareidolią”). Jednak zasadnicze znaczenie świątecznej choinki nie jest metaforą, ale ma charakter bliski metonimii, bo wyrasta z samego jej bycia, ze sposobu, na jaki ona jest – żywo-zielona pośród chłodu i śniegu, jakby to była pełnia lata. W choince przejawia się życie, które nie obumiera, ale zwycięża mrok, zimno i śmierć, choinka wyraża obietnicę odrodzenia – właśnie dlatego nazwać ją można znakiemkultury metafizycznej, kultury zakotwiczonej w istnieniu i jego tajemnicy. 

Jest jeszcze jedna kwestia, o której trzeba tu wspomnieć. Tajemnica istnienia, a już szczególnie – istnienia tego, co żywe – jest, w swej najgłębszej treści, powiązana z miłością. Wskazuje na to Władysław Stróżewski – przenikliwy myśliciel, jeden z najważniejszych, współczesnych polskich filozofów. W swoich analizach zwraca on uwagę na tajemniczy splot pomiędzy miłością, która zawsze dotyczy tego, co najbardziej realne, konkretne, a istnieniem i pięknem, a także zauważa, że właśnie w pojęciu miłości chrześcijańska koncepcja <creatio ex nihilo> spotyka się z myślą Platona, który rozwijając swoją koncepcję zrezygnował z ujmowania zjawiska i idei <przez oddzielenie> (gr. chorismos), a przyjął ich pierwotną relację, uczestnictwo (gr. methexis). Wybór odniesienia zamiast oddzielenia, inkluzywności zamiast wykluczenia, zachwyt ontyczną wspólnotą, w jakiej pozostają: Źródło wszechrzeczy – dla chrześcijan będące Osobowym Bogiem – i stworzenie, odnajdujemy też w filozofii św. Tomasza Akwinu. Jak pisze Stefan Swieżawski podkreślał on, że Bóg poznaje rzeczy i chce, żeby się stały, wszystkie też bez wyjątku zna i kocha. Namysł nad filozofią Akwinaty uwyraźnia, że tzw. <stworzenie z nicości> jest stworzeniem z Bożej miłości. Jej apogeum znajduje wyraz w misterium Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy. Pamiątkę tych związanych ze sobą wydarzeń obchodzimy przecież dlatego, że <[…] tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny> (J 3,16). Tajemnica miłości, która się bezinteresownie udziela i cudu życia, w którym uczestniczą wszelkie <żywiny>, ma swój odblask także w świątecznej choince” – mówi Ewa Chudyba.

 

 

 

Choinka jako znak kultury metafizycznej 

Wykład: Ewa Chudyba, filozofka

 

Muzeum w Gliwicach

ul. Dolnych Wałów 8a

44-100 Gliwice

www.muzeum.gliwice.pl

info@muzeum.gliwice.pl

Organizatorem Muzeum w Gliwicach jest Miasto Gliwice

 

 

Ilustracja A. Ursyn, pocztówka, 1928, źródło polona.pl

Dołącz do dyskusji - napisz komentarz

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi.
Obraźliwe komentarze są blokowane wraz z ich autorami.

Artykuł nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.

Dodaj pierwszy komentarz i bądź motorem nowej dyskusji. Zachęcamy do tego.