Weranda literacka

Generałowa Irena Renata Andersowa

Panią Irenę Renatę Anders, żonę generała Władysława Andersa / rn1892-1970/, który dowodził zwycięska bitwą  pod Monte Cassino poznałam rn27 lutego 2003 roku we Wrocławiu

Pani Generałowa przyleciała z Londynu do Wrocławia wraz z  Ryszardem Kaczorowskim,  ostatnim  prezydentem II RP na Uchodźstwie, któremu towarzyszyła żona Karolina, w związku z nadaniem Szkole Podstawowej nr 73 przy ul. Glinianej imienia Generała Władysława Andersa.

Po uroczystości Pani Generałowa , Pan Prezydent z Małżonką, adiutant Pani Generałowej odwiedzili wrocławski Ratusz i spotkali się m.in. z Przewodniczącym Rady Miejskiej Wrocławia.

Tylko na to czekałam ! Pracując w Biurze Rady  Miejskiej Wrocławia miałam okazję zetknąć się choć na chwilkę z wieloma znaczącymi i ciekawymi ludźmi, a przynajmniej zobaczyć ich z bliska.  Tutaj jednak sprawa wyglądała inaczej...

Generał Anders i historia zwycięskiej bitwy zakończonej 18 maja 1944 roku  zdobyciem klasztoru na Monte Cassino we Włoszech, co  w sposób skuteczny przypieczętowywało klęską Niemiec, a co nie udało się w kilku wcześniejszych natarciach żołnierzom innych narodowości,  była historią mojej rodziny. Mój Ojciec Jan Radomski / 1907 - 1967/  po sowieckich łagrach na Kamczatce wstąpił do tworzącej się na  terenie Rosji armii Generała Andersa i przeszedł z nią cały szlak bojowy, a potem, po zakończeniu wojny,  przez dwa lata, jak inni żołnierze, czekał, aż rząd Polski łaskawie pozwoli bohaterom walczącym  za  jej wolność wrócić do własnego kraju...

Kiedy Ojciec zmarł miałam 18 lat i nie interesowałam się zbytnio tymi wydarzeniami. Pamiętam tylko skrawki opowieści, a to, że  w czasie walki  „kule świstały koło uszu...”A to,  że stojąc kiedyś na warcie w nocy z kolegą zaniepokoili się dziwnym szumem dochodzącym z pobliskich krzaków... Myśleli,  że to zbliża się niemiecki patrol, już przygotowali się do walki kiedy zza krzaków wyłonił się.... mały osiołek...A to kiedy w Iraku kolega, z którym się zaprzyjaźnił, inżynier, jaka szkoda, że nie zapamiętałam nazwiska, a teraz to już nie do odtworzenia, leżał w namiocie ciężko chory, Ojciec ugotował Mu rosół  z żółwia, a kiedy z nim przyszedł On już nie żył... Zostało zdjęcie na pamiątkę i fajka...

Wojskowy beret Ojca uratował mi też ... czuprynę... Był cały czas u nas w domu, a ja jako mała dziewczynka bardzo lubiłam go zakładać i chodzić w nim po domu... Kiedyś kręciłam się w nim przy kuchence gazowej  kiedy mama gotowała... Odstawiając garnek z wrzątkiem zaczepiła ściereczką o ruszt, garnek przechylił się i część wrzątku wylała się na mnie... Gdyby nie beret skończyło by się  nieciekawie...

Bitwą tą zaczęłam   interesować się  kilkanaście lat po śmierci Ojca. Przeczytałam wtedy wszystko co było możliwe na jej temat, sama dla siebie  opracowałam plan bitwy, prześledziłam cały szlak bojowy II Korpusu, spotkałam się z Pułkownikiem Marianem Kuźniewiczem we Wrocławiu, który dowodził zdobyciem San Angelo, ważnym strategicznie punktem  dla dalszej drogi na Wzgórze  Monte Cassino i napisałam o tym w artykule „Moje wspomnienia tamtych wspomnień”, który ukazał się w ówczesnym wrocławskim tygodniku „Wiadomości”. Pierwszą część tego artykułu poświęciłam wspomnieniom Ojca, drugą Pułkownikowi Kuźniewiczowi, który zakończył swoje wspomnienia refleksją, że na wojnie nie ma bohaterów....

I właśnie ten skserowany artykuł plus list z opisem historii mojego Ojca przygotowałam sobie w kopercie i kiedy goście mieli wyjść z gabinetu Przewodniczącego Rady postanowiłam poprosić Panią Generałową o przyjęcie  jej i zapoznanie się już w Londynie z jej treścią jako jeszcze jedną historią żołnierza , który walczył pod dowództwem Generała...

Tremę miałam potworną, tym bardziej, że bałam się złamać protokół dyplomatyczny, ale wszystko przebiegło nie tylko w sposób bardzo miły, ale nadzwyczaj wzruszający ! Kiedy powiedziałam, że jestem córką żołnierza spod Monte Cassino Pani Generałowa chwyciła mnie za ręce i powiedziała „ Ależ dziecko, to my jesteśmy rodziną !”  Nie zapomnę Jej głosu, melodyjnego, ciepłego i wyglądu – w granatowym kostiumie ze złotymi guzikami  prezentowała się naprawdę wspaniale  ! A kiedy poprosiłam nieśmiało czy jest możliwe zrobienie sobie zdjęcia na pamiątkę przystała na to z radością ! Wisi teraz u mnie nad biurkiem i mam nadzieję, że będzie przechodziło z pokolenia na pokolenie...

Irena Renata Anders, pseudonim artystyczny Renata Bogdańska, zmarła 29 listopada 2010 roku w Londynie, w wieku 90 lat.  Pochowana została obok Męża Generała Władysława Andersa na Cmentarzu Żołnierzy Polskich pod Monte Cassino.

Klasztor i cmentarz ten, na którym leży około 1000 żołnierzy poległych w tej bitwie,  odwiedziłam w czerwcu 1978 roku.  
                  Tuż przy wejściu widnieją  wykute w kamieniu dwie sentencje:
                  „Przechodniu, powiedz Polsce żeśmy polegli wierni w jej służbie”
                  „Za naszą i waszą wolność, my żołnierze  polscy oddaliśmy Bogu ducha, ciało ziemi włoskiej, a serce Polsce”.

 W 70 rocznicę zdobycia klasztoru na Monte Cassino   

Zdjęcie z archiwum autorki
Generałowa Irena Renata Anders we wrocławskiej Radzie Miejskiej w lutym 2003 r.
Z prawej Ewa Radomska, autorka artykułu,  córka żołnierza spod Monte Cassino


Ewa  Radomska
             

Dołącz do dyskusji - napisz komentarz

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi.
Obraźliwe komentarze są blokowane wraz z ich autorami.

  • Ewa Radomska 17/05/2024, 10:38

    Dziękuję Ci Jadwigo !
    Tutaj może należałoby jeszcze dodać dla informacji, że pani Generałowa zmarła 29.11.2010 roku w Londynie. Wspólne zdjęcie wysłałam Jej do Londynu, a zatem może w archiwach jest zachowane jak i moja opowieść o tym spotkaniu.
    Serdecznie Cię pozdrawiam

  • Jadwiga Śmigiera 16/05/2024, 13:48

    Piękne i wzruszające wspomnienie pozostało Ci Ewo. A to zdjęcie z Panią Generalowa ma niesamowitą wartość. Wyglądacie na nim jak bliskie sobie osoby że Wspaniałej Rodziny.
    Byłam ostatnio na filmie "Czerwone maki" razem z wnukami. Ja po prostu płakałam a oni dwaj /prawie 20 i 16 lat/ też mieli zalzawione oczy...
    Serdecznie Cię pozdrawiam