Weranda literacka

Islandia. Opowieść druga

Krystyna Bukowczyk – NOTATKI z PODRÓŻY – 

Wodospady, lodowiec, czarne plaże, maskonury, Jaskinia Yody
i naleśniki z Prince polo.

Dziś opuszczamy Reykjavik. Po porannym spotkaniu w kawiarence opuszczamy hotel i wyruszamy drogą nr 1 w kierunku domu wynajętego przez Asię.

Droga nr 1 to główna droga Islandii (ponad 1300 km). Tworzy ona pętlę wokół całego kraju i jadąc nią, można oglądać najważniejsze atrakcje przyrodnicze.

 Wodospad Seljanofoss

Dzisiaj pierwszym miejscem do odwiedzenia jest wodospad Seljanofoss. Już z daleka widać zieloną ścianę gór i spadającą z wysokości około 60 metrów srebrzystą wodę. To jeden z najbardziej znanych wodospadów Islandii. Jego wyjątkowość polega na tym, że można przejść za kurtyną wody i podziwiać go od środka!
Na parkingu dużo samochodów, w pobliżu kasy biletowej niewielki sklepik z pamiątkami, a tuż po wejściu na teren wodospadu koniec powolnie przesuwającej się długiej kolejki chętnych do znalezienia się wewnątrz wodospadu. Niestety nie mamy zbyt wiele czasu na stanie w tej kolejce, a też odpowiedniego zabezpieczenia przed zmoknięciem, bo wchodząc za tę kurtynę wody, można się całkiem zmoczyć. Podziwiamy więc trochę z dala ten cud przyrody i wyruszamy dalej.

 Wodospad Skogafoss

Kolejny na naszej drodze potężny wodospad, też ma około 60 metrów wysokości i 25 metrów szerokości.

Jak mówi legenda, za tym wodospadem ukryta jest skrzynia pełna złota i kosztowności. Skrzynię tę przed kilkuset laty ukrył tu jeden z pierwszych osadników na Islandii – potężny czarownik Wiking Þrasi Þórólfsson. Podobno w dawnych czasach część skrzyni była widoczna.

Zdarzyło się, że pewnego razu trzej mężczyźni próbowali ją wyciągnąć. Zaczepili hak o pierścień skrzyni. Niestety pierścień się oderwał, a skarb zniknął w wodzie. Pierścień ten przez długie lata zdobił drzwi kościoła, a teraz można go oglądać w muzeum. Podzielone są zdania dotyczące losu skrzyni. Jedni uważają, że zniknęła, inni, że nadal pozostaje w ukryciu.

Lodowiec Sólheimajökull

Sólheimajökull to „jęzor lodowcowy” – fragment potężnego lodowca Mýrdalsjökull, czwartego co do wielkości lodowca Islandii. Sólheimajökull ma około 8 km długości i 2 km szerokości. Schodzi z głównej masy lodowca. Jego powierzchnia jest pełna szczelin, lodowych grzbietów i wulkanicznego pyłu.

Mýrdalsjökull pokrywa wulkan Katla. Jeden z najbardziej niebezpiecznych i aktywnych wulkanów Islandii. Od czasów zasiedlenia Islandii w IX wieku wybuchał on ponad 20 razy, często powodując gwałtowne powodzie lodowcowe. Ostatnia duża erupcja miała miejsce w 1918 roku.

Sólheimajökull oferuje niezwykłe warunki do wspinaczki lodowej i trekkingu po lodowcu. Przyjeżdżają tu z całego świata miłośnicy przygód i natury. To połączenie lodowca z wciąż aktywnym wulkanem dodaje miejscu tajemniczości i dramatyzmu.

Idąc od parkingu w stronę lodowca, mijamy kolejne grupy młodych ludzi ubranych w kaski i wyposażonych w sprzęt do wędrówek po lodzie. My nie przyjechaliśmy tu, by wspinać się po lodowcu; ograniczamy się jedynie do podziwiania jego majestatu, stojąc na brzegu lodowcowego jeziora.

Półwysep Dyrholaey

Dyrholaey, położony około 174 km od Reykjavíku, do 1918 roku był najdalej wysuniętym na południe punktem Islandii. W 1918 roku potężna erupcja wulkanu Katla zmieniła częściowo kształt wyspy. Wyrzucone przez Katla ogromne ilości popiołu, lawy i osadów zostały przetransportowane przez gwałtowną powódź lodowcową.

Powstał nowy pas lądu wysunięty dalej na południe o ponad 500 metrów. Nazwano go  Kötlutangi, w dosłownym tłumaczeniu: „cypel Katli”. Teraz to Kötlutangi stało się najdalej wysuniętym na południe punktem Islandii. Obszar ten to dziki, niezamieszkany fragment wybrzeża. Leży on tuż przy lodowcu Mýrdalsjökull narażony na powodzie lodowcowe, sztormy i osuwiska. Brak stabilności geologicznej uniemożliwia tu budowę czegokolwiek trwałego.

W tym dziwnym miejscu nie ma nic stałego. Silne fale Atlantyku nieustannie uderzają w wybrzeże Kötlutangi, wypłukując z niej materiał wulkaniczny, i tak powierzchnia jej zmniejsza się średnio o 100 metrów na dekadę. Tym sposobem jeśli Katla nie wybuchnie ponownie, Dyrhólaey może odzyskać swój dawny tytuł.

Dyrholaey słynie z malowniczych klifów sięgających nawet 115–120 metrów wysokości. Najbardziej charakterystycznym elementem tego miejsca jest stworzony przez erozję monumentalny łuk. Wyrasta on z oceanu niczym brama do innego świata. Tak wielki, że może pod nim przepłynąć łódź lub przelecieć mały samolot. Wieść gminna niesie, że Tomme Tailor, pilot-kaskader, czynu tego dokonał.

Z klifu w pobliżu parkingu oglądamy panoramę. Na dole czarna plaża z wulkanicznym piaskiem. Fale oceanu rozbijające się o brzeg. Czarny bazaltowy słup wysokości 14 metrów, wyrastający samotnie z piasku, to Arnardrangur, czyli „Skała Orła”.

W oddali, gdzieś na horyzoncie widoczne wystające z wody trzy czarne skały to Reynisdrangar. Według islandzkiej legendy te trzy skały to trolle zamienione w kamień.

Legenda ta opowiada, jak to dwa trolle próbowały wyciągnąć z zatoki na brzeg trójmasztowy statek. Pracowały noc całą. Pracowały tak zawzięcie, że nie zauważyły wschodu słońca. Trolle niestety nie mogą przebywać w świetle. Trolle to nocne istoty, żyjące w górach, jaskiniach lub pod ziemią. Światło dnia zamienia je w kamień. Trzecia skała według niektórych wersji legendy to ten statek ukryty pod kamieniem.

Dyrhólaey jest domem dla wielu gatunków ptaków morskich. Mieszkają tu najbardziej znane i uwielbiane słynne maskonury przesiadujące w sezonie letnim na klifach. Maskonur jest jednym z symboli Islandii. Chyba w każdym sklepie z pamiątkami znajdziesz tego ptaszka z kolorowej włóczki. Udało się nam wypatrzeć żywe maskonury siedzące w trawach na zboczu wzgórza.  

Miasteczko Vik

Na lancz zatrzymaliśmy się w Vik – niewielkim miasteczku, jednym z najmniejszych w Islandii, oddalonym od Dyrhólaey zaledwie o 15 km. Pełna nazwa tej miejscowości to Vík í Mýrdal. Vik to ostatnia większa osada przed rozległymi pustkowiami, ciągnącymi się dalej na wschód. W pobliżu rozciągają się lodowce, monumentalne formacje skalne, wulkaniczne klify, czarne plaże… W restauracji niespodzianka – kelner Polak, młody człowiek, warszawiak. Bardzo mu się Islandia podoba i zamierza pozostać tu dłużej.

Jaskinia Yoda cave

Jeszcze jedno miejsce niezwykłe w pobliżu Vik – jaskinia Gígjagjá, nazywana obecnie Yoda Cave. To naturalna jaskinia u podnóża góry Hjörleifshöfði, której wejście przypomina postać Jedi z Gwiezdnych wojen.

Jeszcze tylko na zakończenie dzisiejszej wycieczki przystanek przy małym zielonym domku stojącym w pobliżu Vik. Tu zdrożony podróżnik może zakupić pysznego krepsa, czyli naleśnika z nutellą, bananem i prince polo. Sympatyczna sprzedawczyni przyrządzająca naleśniki to Polka z Zielonej Góry. Bardzo jej się tu podoba, mówi o miłych Islandczykach, ale też o mieszkających tu imigrantach z Litwy czy Włoch, którzy w miasteczku tworzą harmonijną społeczność.

Krepsy zostają zakupione, będą na pierwszą kolację w naszym nowym domu.

 

Tę opowieść uzupełnioną moimi fotografiami znajdziesz tu:
https://qba13.pl/islandia-dzien-drugi/

Moje opowieści pochodzą z mego bloga www.qba13.pl   – „Opowieści z przeszłości”.
Znalazły się też w ebookach „Opowiastki szare i kolorowe” na Legimi – (szukaj pod Bukowczyk).
W niewielkim nakładzie są też w wersji papierowej na allegro – (szukaj: krista_777).

Dołącz do dyskusji - napisz komentarz

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi.
Obraźliwe komentarze są blokowane wraz z ich autorami.

Artykuł nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.

Dodaj pierwszy komentarz i bądź motorem nowej dyskusji. Zachęcamy do tego.