Weranda literacka
Matka
-Jest ! Urodziłaś córkę !
Położnica mimo rozrywającego bólu uniosła się na łokciach. Spojrzała na noworodka i zalała się łzami. Nie mogła się uspokoić - to miał być chłopiec, miał być ślub - a tu takie rozczarowanie… Położna ,wiejska znachorka oceniła, że dziecko jest bardzo małe i zbyt spokojne.
-Nie martw się Antosia, pewnie nie pożyje długo. Od razu ją ochrzcimy, jakby nie doczekała chrztu w kościele. Jakie imię ma nosić?
- Miał być Wiktor, to niech będzie Wiktoria…
Pojawił się Walenty ,ojciec dziecka, zarządca dóbr szlacheckich. Wyraźnie rozczarowany. Liczył na syna, dziedzica, a tu kolejna dziewczynka. Z żoną, nieboszczką miał cztery córki.. Obiecał Antoninie, że się z nią ożeni, bo liczył ,że jako matka dwóch synów urodzi trzeciego chłopca. To nie był dobry człowiek, mówiono, że to przez niego tak krótko żyła Agata, jego żona, chociaż nikt na pewno nie wiedział jak naprawdę było.
Antonina była wdową. Mąż, Marian, pijak i awanturnik zginął w jakiejś burdzie w karczmie, więc sama musiała sobie radzić, najmowała się do pracy w polu, przy inwentarzu we dworze. Niewiele miała poza chałupą- kawałek pola, kilka kur, kozę, resztę Marian przepił .
Była urodziwą kobietą- smukłą, o dużych szaroniebieskich oczach i delikatnych rysach, mogła się podobać. Jej synkowie Janek ośmioletni i Kuba pięciolatek byli zdrowi, chętni do pomocy. Pomagali we dworze, stąd zostali zauważeni przez Walentego, ekonoma. Kiedyś Walenty odwiedził Antosię w chałupie, kupił jej korale i zaczął częściej bywać. Pomagał też w wydatkach, mówił gładkie słówka, przytulał i obiecywał. Zawarli swoisty układ, na który kobieta się zgodziła. We wsi wiedziano o ich związku, kobiety potępiały Antosię a ksiądz nie dał rozgrzeszenia.
Antonina źle znosiła trzecią ciążę, ale miała nadzieją, że jak urodzi syna, to wyjdzie za Walentego za mąż. Jednak wiadomo już było, że tak się nie stanie. Spojrzała raz jeszcze z westchnieniem na nowo narodzone dziecko. Musiała się córką zająć, karmić, przewijać. Niemowlę, wydawałoby się słabowite i cichutkie z czasem wydobrzało i wykazało sporą chęć do życia.Wyrosła śliczna dziewczynka, bardzo podobna do matki i swoim wdziękiem zawojowała serce Antoniny. Stała się jej ulubionym dzieckiem, kochała córkę i rozpieszczała, aby wynagrodzić jej, że była nieślubna i nosiła jej panieńskie nazwisko.
Lata mijały, chłopcy dorośli i zaczęli się rozglądać za robotą. Nie było niczego , co dawałoby przyzwoity zarobek, a oni nie mieli konkretnego fachu. Przyuczył ich kowal w miejscowej kuźni, ale już miał pracowników. W tamtych czasach w połowie XIX wieku, ze wsi wielkopolskiej emigrowało wielu młodych ludzi do pracy w kopalniach Westfalii. Tak zrobili i oni – najpierw Janek, a jak już się urządził- wezwał Kubę. Sprawa z pracą w Cesarstwie Niemieckim była o tyle prosta dla mieszkańców Wielkopolski, że nauka niemieckiego była obowiązkowa w szkołach powszechnych, więc młodzi umieli mówić, czytać i pisać w tym języku. Był to język zaborcy, nakazany pod groźbą represji, ale ci, którzy musieli się nim posługiwać na co dzień, w kraju, który dawał im zarobek i przyzwoity poziom życia powoli przestał być czymś uciążliwym. Synowie Antosi przysyłali matce pieniądze.
Razem z córką miały teraz znacznie łatwiejsze życie. Wiktosia zaczęła nosić ładne sukienki, kapelusze, chodzić do karczmy na tańce. Kiedyś matka wyjawiła, kto jest ojcem dziewczyny, pokazała jej z daleka ekonoma, otyłego, łysego mężczyznę.
O tym że dawał coś na jej utrzymanie, Wiktoria dowiedziała się później.
Ładna dziewczyna wzbudzała zainteresowanie okolicznych kawalerów. Kiedyś, po tańcach w karczmie jeden z nich chwycił ją na ręce i pobiegł w pobliskie zarośla. Tam wyznał jej miłość. Dziewczyna zakochała się, ale wkrótce się chłopakowi znudziła i poszukał innej. Szybko pokazał się następny, zachęcony przez kolegę. Wiktoria okazała się łatwą zdobyczą. Potem był trzeci … dziewczyna, spragniona miłości, szukała jej w ramionach kolejnych kochanków. Antonina nie umiała zatrzymać córki w domu i rozpaczała nad losem swoim i Wiktorii.
Stało się wkrótce, co było do przewidzenia. Dziewczyna zaszła w ciążę. Sprawca ani myślał się żenić.
-Żebyś choć jakiś majątek miała, to bym cię wziął- mówił. Ja muszę wziąć żonę z posagiem- powiedział.
Antonina znała się na ziołach, nieraz przychodziły do niej kobiety po porady w różnych sprawach. Teraz najważniejsze było ratować córkę. I tak już obie miały zszarganą opinię, a co byłoby, gdyby Wiktosia urodziła nieślubne dziecko?
Poród był przedwczesny, w piątym miesiącu, dziecko nie przeżyło. Zostało pochowane w ogródku przy domu. Wiktoria nie chciała wiedzieć, jakiej było płci.
Antonina zrozpaczona wiedziała już, że we wsi nic dobrego nie spotka ani jej ani córki. Wiktoria zbladła, schudła , często siadywała przy oknie i płakała. Matka nakłoniła ją, by ta napisała list do braci w Westfalii. Z trudem dała się namówić, dopiero gdy Antonina obiecała, że nie powie ani Janowi ani Jakubowi o jej nieszczęściu. Zjawił się młodszy z synów i po pewnym czasie załatwił wyjazd matce i siostrze.
Zamieszkały w miasteczku górniczym, u starszego z braci, Jana. Obie były szczęśliwe, że znowu rodzina jest razem.
Jan przedstawił im swoją narzeczoną, Katarzynę, która była służącą w bogatej niemieckiej rodzinie. Dziewczyna nie była ładna, ale zapatrzona w Jana i wyraźnie w nim zakochana. Wiktoria nareszcie znalazła przyjaciółkę. Znowu się uśmiechała, wyładniała . Miała dopiero siedemnaście lat i nadzieję, ze los będzie dla niej łaskawy. Znalazła pracę - przyjęto ją do pomocy w kuchni wydającej posiłki górnikom.
Wesele Jana i Katarzyny było znacznie skromniejsze niż znane im wiejskie , polskie wesela. Po ślubie młodzi mieszkali z Antoniną i Wiktorią. Do czasu, bo Wiktosią zainteresował się młody, przystojny górnik, Leon. Czasami odwiedzał ją, ale Antonina postawiła twardy warunek – spotykali się tylko w jej obecności. Okazało się , że Leon to też wielkopolanin, który za chlebem przyjechał, bo w domu było ośmioro rodzeństwa i matka, wdowa .
Leon miał piękną czarną , bujną czupryną i szeroki ujmujący uśmiech. Antonina polubiła chłopaka i modliła się gorąco do Matki Boskiej , aby ta znajomość zakończyła się ślubem Wiktosi. Modlitwa została wysłuchana i po roku był kolejny ślub. Przedtem Jan pojechał do Polski , do rodzinnego domu załatwić formalności, był też u proboszcza i powiadomił go o zamążpójściu siostry. Ksiądz wydał dokument chrztu, pobłogosławił całą rodzinę .
I tak rodzina Antoniny wyemigrowała. Materialnie było im o wiele lepiej było, Antonina i Wiktoria cieszyły się szacunkiem sąsiadów, a małżeństwo Wiktorii okazało się szczęśliwe. Urodziła cztery córki, ale ciągle marzyła o synu. Chłopiec pojawił się na świecie po dziesięciu latach, gdy już cała rodziną wrócili do niepodległej Polski. Był ogromną miłością swoich rodziców, zdolny, energiczny, zdobył wykształcenie, pracował przy odbudowie zniszczonego wojną kraju.
Antonina nie doczekała jego sukcesów, spała spokojnie na małym wiejskim cmentarzyku w rodzinnej wsi.
Zdzisława Wenska
Tekst Zdzisławy Wenskiej "Odwiedziny" został wybrany przez jury w konkursie zorganizowanym przez serwis społecznościowy www.kobieta50plus.pl
Warto przeczytać wywiad z Autorką
https://www.kobieta50plus.pl/pl/styl-50-plus/wywiad-zdzislawa-wenska
Dołącz do dyskusji - napisz komentarz
Artykuł nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.
Dodaj pierwszy komentarz i bądź motorem nowej dyskusji. Zachęcamy do tego.