Weranda literacka

Nie twoja wina



-To twoja wina!- twarz matki  z wyrazem najwyższej irytacji pochylała się nad Katarzyną. Siedziała skulona, z rozpaczą w oczach. Właśnie powiedziała matce, że Janek zerwał zaręczyny, widzieli się ostatni raz … Nie wie dokładnie, z jakiej przyczyny, bo Janek niejasno się tłumaczył, ale sądzi, że przestał ją kochać po prostu. Znali  się od dzieciństwa, przyjaźnili, razem chodzili do szkoły, zawsze było jasne, że się pobiorą.  Aż do tego  strasznego dnia, gdy powiedział jej , że to już koniec i nie ma mowy o wspólnej przyszłości. Kasia przepłakała całe popołudnie i bezsenną noc. I teraz, zamiast słów otuchy te straszne słowa…

- Nie umiałaś zatrzymać go przy sobie?!- matka była nieubłagana.- Jak?- spytała dziewczyna cicho.- Kobiety maja swoje sposoby- usłyszała w odpowiedzi. – Jesteś po prostu niezdara – dołożyła córce.

Katarzyna wybiegła z domu. Dotarła do pobliskiego parku, gdzie tyle razy spotykała się z Jankiem. Już nie płakała. Słowa matki zabolały  bardzo, bo kochała ją  i podziwiała. Zanim urodził się Pawełek, czyli do szóstego roku życia czuła się kochana przez rodziców. Wraz z pojawieniem się braciszka zeszła , jak to często bywa, na drugi plan. Brata nie lubiła,  uważała go za winnego jej utraconej w rodzinie pozycji, ale musiała się nim czasem zająć.

 Pamięta ten krzyk matki – To twoja wina!
 Wtedy karmiony przez Kasię mlekiem w butelce mały się zakrztusił i trwało chwilę, zanim złapał oddech. Pamięta wyraz twarzy matki, wtedy młodej, to był ten sam błysk złości i pogardy. Wtedy też wybiegła, ale tylko do ogrodu, tam spotkała ojca, który ją przytulił. Ale teraz nie było nikogo, kto by ją pocieszył. Ojciec nie żył od roku. Nie miała żadnej serdecznej przyjaciółki, bo Janek był całym jej światem. Brat nigdy nie był jej bliski, miał swoich kumpli, treningi, rzadko  bywał w domu.

Katarzyna pojechała do babci, matki ojca, na drugi koniec miasta. Małe przytulne mieszkanko i ta babcia, która wydała się ostatnią deską ratunku, gdy świat walił jej się na głowę. Dziewczyna usłyszała słowa pocieszenia i obietnicę, że może przenocować. Położyła się na kanapie i znużona zasnęła.
Gdy obudziła się po paru godzinach napotkała spojrzenie brata, siedzącego przy stole. Był taki do matki podobny,  ciemne, pięknie oprawione oczy, gęste, brązowe włosy.
- Kaśka , co ty wyrabiasz, masz natychmiast wracać- powiedział Paweł.
- Nie mam zamiaru nigdzie się stąd ruszać- odpowiedziała Katarzyna. Zostaję u babci, prawda babciu, że mogę u ciebie zamieszkać?
- Możesz, dziecko, będzie nam z dziadkiem raźniej z tobą. Pomożesz nam trochę, będzie weselej w domu. Powiedz Pawełku mamie, że na jakiś czas Kasia będzie mieszkać z babcią i dziadkiem.
Chłopak popatrzył bez entuzjazmu na siostrę i babcię, ale nie zaprotestował.
- Przywieź mi moje rzeczy z domu, trochę ubrań i te książki, co leżą na biurku. Katarzyna  bała się konfrontacji  z matką.

Została na kilka lat... Całe studia, germanistykę przemieszkała u dziadków. Znalazła przyjaciółkę,  Alinę.  Z matką rozmawiała przez telefon, widywały się  w święta. Starannie omijały tematy drażliwe, choć nie obyło się od zapytań o to, czy nie wybiera się za mąż.
- Nie, mamo, nie chcę wyjść  za mąż. Wnuków spodziewaj się raczej od Pawła.
Paweł był taki przystojny, otoczony przez dziewczyny, zadowolony z powodzenia. O niej kiedyś powiedziała jedna z ciotek: - Ty nie jesteś ładna, ale masz wdzięk,  chodzisz  i poruszasz się tak, że miło się na ciebie patrzy.

W czasie studiów pojechała do Niemiec, by szlifować język. Pojechały obie, Kasia i Alina. Alina lubiła życie towarzyskie i ciągnęła Kasię ze sobą. Duża blondynka, wesołego usposobienia łatwo nawiązywała kontakty. Tym sposobem poznały braci, Markusa i Dietera . Markus natychmiast oświadczył się Alinie i mieli się pobrać w przyszłości. Dieter nie proponował Kasi niczego podobnego, ale wyraźnie lubił ją. Potem przekonywał, że kocha.
Kasia też się zakochała, zaszła w ciążę i urodziła córkę. Dietera już przy niej nie było, wyjechał do rodziny w Stanach. Alina była żoną Markusa i  zamieszkała w ładnym, dużym domu  w Bremie, z rodziną męża.  Katarzyna wróciła do Polski, do domu babci i dziadka. Wiedziała, że babcia zmarła, jej pogrzeb odbył się, gdy  Kasia była w zaawansowanej ciąży.
Dziadek, szczęśliwy, przygotował pokój dla wnuczki i prawnuczki i odtąd mieszkali we trójkę. Dziadek synowej nie lubił, ale po jakimś czasie trzeba było ją zawiadomić o powrocie Kasi i jej córeczki.
- Wiesz twoja matka wyszła ponownie za mąż, wzięli cichy ślub z tym Bartkiem , ogrodnikiem, co pracował w waszym sadzie.
- Ale on był znacznie młodszy od mamy- zauważyła Katarzyna.
- Ale widać to im nie przeszkadzało, zwłaszcza, że Paweł często wyjeżdżał  z klubem  na rozgrywki piłkarskie, a teraz podpisał kontrakt na rok w którymś z krajów arabskich.
Kasia bała się konfrontacji z matką. Zastanawiała się, co może od niej usłyszeć.
- Nie dziadku, nie chcę, żeby tu przychodziła. Tutaj są moje najlepsze wspomnienia i niech zostanie to miejsce jako azyl dla mnie i dla Oli.
Dieter regularnie wpłacał na jej konto pieniądze, które wystarczały jej  na utrzymanie. Postanowiła  poszukać  pracy, gdy tylko mała skończy dwa lata, na razie udzielała korepetycji z  języka niemieckiego kilku uczniom pobliskiego liceum.
Zazwyczaj dziadek brał wózek z małą i na godzinę wychodzili na spacer. Wtedy przychodziły uczennice ...

Pewnego dnia gdy otworzyła drzwi ujrzała matkę. - Nic się nie zmieniła- pomyślała Katarzyna, może jeszcze piękniej wygląda.
- Co ty sobie myślisz, przyjechałaś parę miesięcy temu i do domu nie zajrzałaś?- matka swoim zwyczajem zaczęła od pretensji.
- Miło cię widzieć , mamo – odpowiedziała Kasia. Dobrze, że przyszłaś.
- Gdyby nie twój dziadek nic bym nie wiedziała o twoim przyjeździe. Chciałabym zobaczyć wnuczkę-   usłyszała Kasia.
- Wkrótce wrócą ze spaceru- poinformowała matkę.
- To teraz powiedz mi gdzie jest ojciec twojego dziecka. Chyba mi nie powiesz, że nie masz z nim kontaktu?
- Nie interesuje się mną ani córką, mieszka na drugiej półkuli, ale regularnie płaci alimenty. Jest dobrze, nigdy go nie kochałam.
- A czego się można było po tobie spodziewać – westchnęła matka.  Samych zmartwień. Nieślubne dziecko…

Pojawił się dziadek z Olą w wózku. Spojrzał niechętnym okiem na synową.
- Nie przyszłaś tu robić córce wymówek mam nadzieję. To dzielna dziewczyna i świetnie sobie radzi. Dumny z niej jestem. Zobacz jaka śliczna ta jej córeczka, twoja wnuczka.
Po wyjściu synowej dziadek powiedział: –Nie lubię tej kobiety. To przez nią ojciec twój tak krótko żył. Zapracowywał się dla niej, bo ciągle mało jej było pieniędzy, no i  stąd ten zawał serca. Jak to dobrze, że ty nie jesteś do niej podobna. To zły człowiek, ta twoja matka.
- Nie dziadku, ona po prostu mnie nie kocha i ja muszę się z tym pogodzić. Ma tego nowego męża, pewnie Paweł wróci z kontraktu i będzie szczęśliwa. Ja kocham moją Olę, kocham ciebie dziadku i to jest bardzo dużo- powiedziała Katarzyna przytulając się  do niego.


Zdzisława Wenska

Warto przeczytać wspomnienie Autorki  pt:. "Pamiętam moje dzieciństwo"
https://www.kobieta50plus.pl/pl/weranda-literacka/pamietam-moje-dziecinstwo
 

Dołącz do dyskusji - napisz komentarz

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi.
Obraźliwe komentarze są blokowane wraz z ich autorami.

  • Isabel 06/02/2023, 22:52

    Bardzo ciekawe opowiadanie. Każdy człowiek jest inny, często nie jest nam łatwo zrozumieć postawy drugiego człowieka. Jestem pewna, że matka kochała Kasię, ale nie potrafiła okazać uczuć a jak już... to okazywała to we "fałszywym tonie".
    Czasem ludzie nie potrafią budować pomostów, wręcz je niszczą więzi a potem cierpią.
    I tak cierpi Kasia i cierpi jej mama...
    Dlaczego ludzie nie potrafią sobie wzajemnie wybaczać?
    Przecież ponoć jesteśmy "kowalami własnego losu", odwieczne pytanie.

  • Zdzisława Wenska 01/02/2023, 22:21

    Bardzo dziekuję za przychylne dla mnie komentarze. Niestety często się zdarza , że matki usiłują wpływac na życie swoich córek, sądząc że one wiedzą lepiej , co dla nich najlepsze. Ale takie córki mają szanse wobec własnych dzieci okazać czułość i zrozumienie .

  • Ewa Radomska 01/02/2023, 13:49

    Ale piękne opowiadanie, prawdziwe! A co do matek to już nie jedna złamała swojej córce życie to kochając ją zaborczą miłością, to wymagając aby zaspokoiła jej niezaspokojone ambicje. Jest etos matki, który paraliżuje niewinne dziewczyny, które chcą za wszelką cenę matce dogodzić rezygnując z własnych prawdziwych potrzeb. Ej, matki, matki - pamiętajcie, że córka to też człowiek i nie wasza własność, a to, że urodziłyście to cieszcie się, że dane wam było macierzyństwo...

  • Ewa Semków 31/01/2023, 19:28

    Naprawdę lepiej jest w związku, w którym nie ma miłości ? Ale miłość ma wiele twarzy. Kasia zakochała się w Dieterze i stąd ciąża i mała Ola. Potem Kasia mówi, że nigdy go nie kochała. Kobieca niekonsekwencja.
    A może warto być w związku, w którym wprawdzie nie ma "motyli w brzuchu" i wielkiej namiętności ale jest przyjaźń, szacunek, dbanie o dobro drugiej osoby, wspólne cele takie jak wychowanie dziecka.

  • Zdzisława Wenska 30/01/2023, 18:06

    Pani Iwono bardzo dziękuję za miłe słowa o moim opowiadaniu. Dopingują mnie one, aby pomyśleć o dalszych losach postaci przeze mnie mnie opisanych. Serdecznie Panią pozdrawiam

  • Iwona Zmyslona 29/01/2023, 2:52

    Ciężki jest los samotnych matek, łatwiej mają te które mogą liczyć na pomoc swoich rodziców czy dziadków. Zgrabnie napisane opowiadanie może być początkiem sagi o dalszych losach Kasi, jej córki Oli i Pawła. Wiem, co mogła czuć bohaterka opowiadania, bo choć byłam kochana przez matkę, to też obarczała mnie winą, że ojciec mojego syna nie został z nami. Niektórym ludziom trudno jest zrozumieć, że lepiej być samej niż tkwić w związku, w którym nie ma miłości. Pozdrawiam autorkę i czekam na dalsze ciekawe teksty.