Weranda literacka

Odwiedziny



Słoneczniki tego lata były wyjątkowo dorodne. Jak małe słońca pochylały się nad krzątającą się po ogrodzie wysoką kobietą. Siwe loki, miła, opalona twarz o intensywnie  niebieskich oczach, koszula w kratę i dżinsy. Dzwonek telefonu przerwał  przycinanie roślin.
 -Mamo- mam dla ciebie wiadomość – rozległo się w słuchawce. – Słuchaj, chyba nie uwierzysz–-przyszedł list z Kanady na twoje panieńskie nazwisko. Nadawą jest Adam Nowacki. Pozwoliłam sobie  zajrzeć do niego. Nie gniewasz się?
- Nie, dobrze zrobiłaś kochanie. O co chodzi w tym liście ?
- Pisze, że przyjeżdża w sprawach spadkowych do Polski i czy mógłby się z Tobą spotkać. Podaje też numer swojej komórki. Mamo czy to ten Adam?
- Tak, ale ja nie jestem pewna, czy chcę tego spotkania. Ale podaj mi ten jego  numer telefonu.
- Dobrze się czujesz? – zapytała Zuzanna?
-Tak, przecież dopiero co byłaś u mnie z dziećmi i Piotrem, nic się nie zmieniło.
Musiała usiąść, żeby ochłonąć po tej niespodziewanej wiadomości. Serce jej waliło, nie mogła wrócić do równowagi. Miała zawsze spory zapas różnych ziół, więc zaparzyła sobie melisę i pijąc herbatę usiłowała się uspokoić. Po jakimś kwadransie postanowiła zadzwonić do Adama.
- Krystyna?- głos w słuchawce przypominał ten, który kiedyś brzmiał dla niej jak muzyka. Ale dalsza rozmowa była rzeczowa. Adam, po śmierci matki, która żyła prawie sto lat, przyjechał uporządkować sprawy spadkowe. - Wiesz – powiedział- miałem niewielką nadzieję, że nadal  zamieszkujesz pod tym adresem, który znałem. Ale miałem szczęście!
-To jest w tej chwili mieszkanie mojej córki i zięcia oraz moich wnuków. Ja mam inny dom.
-To znaczy że masz męża i z nim mieszkasz?
- To nic nie znaczy, po prostu mam inne miejsce do życia, takie, które mi odpowiada. Ale  mogę się z tobą zobaczyć.
-Będę w kraju w najbliższy czwartek, za pięć dni, gdzie się możemy zatem spotkać ?-zapytał.
-  W tym domu, którego adres pamiętasz.
Nie odzywał się prawie pół wieku i teraz mam go zobaczyć. Ale może nareszcie wyjaśni się to, co powinno być wyjaśnione – powiedziała  do siebie .
Zadzwoniła do Zuzy:- Słuchaj, przyjadę pociągiem do miasta, we środę i potem zostanę u was parę dni, bo muszę się zobaczyć z tym człowiekiem.
-A może mamy po ciebie pojechać? – spytała Zuzanna.
-Nie, sama przyjadę, mam dobry pociąg, jak wiesz. Przyjeżdża koło 18, możecie po mnie przyjechać na dworzec.
Krystyna przejrzała się w lustrze. Bliżej jej było do siedemdziesiątki niż sześćdziesiątki, ale wyglądała najwyżej na pięćdziesiąt.  Trzymała się prosto,  parę kilogramów nadwagi tuszowała luźnym strojem. Nigdy nie farbowała włosów, które ze złotego przeszły w kolor biały. Na twarzy było nieco drobnych zmarszczek, jak to bywa u blondynek o delikatnej cerze. Ubierała się raczej na sportowo, ale po namyśle zabrała do torby sukienkę i buty na obcasie.
W mieście nie była od dłuższego czasu, bo wolała swoje życie na wsi i nigdy nie  żałowała   wyjazdu. W kamienicy, w której się wychowała, mieszkała jej córka z rodziną. Dom był odnowiony i unowocześniony. Po śmierci matki Krystyny  mieszkanie wynajmował jakiś  muzyk, ale potem, jak umarł mąż Krystyny, ich córka, Zuza, postanowiła wprowadzić się na powrót  z rodziną, bo okolica była ładna, sporo zieleni i cisza wokół.  Rodzinny dom przywołał  nostalgiczne wspomnienia  dzieciństwa, szkoły i pierwszej miłości. Twarz Adama zawsze była żywa w jej  pamięci, ich  długie rozmowy o sztuce i literaturze, czułe gesty i gorące pocałunki…
Jasia i Misio, wnuczęta  przybiegły do niej. Czterolatki były rozkoszne. -Babunia przyjechała! – cieszyły się. Zostaniesz z nami babciu? Zrobisz nam szarlotkę? Mama nie umie piec szarlotki- szczebiotała Jasia.
Krystyna głaskała ciemne główki bliźniąt zmęczona, ale szczęśliwa.
- Mamo, wyjdę z dziećmi na dwie godziny, a ty spokojnie porozmawiaj  z tym panem- powiedziała Zuza.
Krystyna ubrała sukienkę w kwiaty, odrobinę się umalowała i czekała z bijącym sercem u okna. Zauważyła go, jak wysiadał z taksówki. Szczupły, pochylony, z dość długimi siwymi włosami. Dzwonek do drzwi- i oto Adam…
Spojrzały na nią powiększone przez okulary szare oczy i padły słowa powitania. - Jak się cieszę, że mogłem cię zobaczyć Krysiu! Jak ładnie wyglądasz!- ucałował jej rękę..
-Jak wiesz przyjechałem, bo moja mama miała udziały w nieruchomości, a właściwie placu miejskim, który został sprzedany, jako spadkobierca przyjechałem podpisać papiery no oczywiście, trochę grosza też mi wpadło.
Patrzył jej w oczy z uśmiechem.
-Ładnie wyglądasz- powiedział. Mam twoje zdjęcie, o  tutaj- wyjął portfel.
- A ja mam malowany przez ciebie  portret- pamiętasz, że mnie malowałeś?
Podobno przypominałam ”Wiosnę„ Boticcellego… ale kiedy to było…
Przyglądali się sobie w milczeniu. Odezwała się Krystyna.
Może jednak należą mi się jakieś wyjaśnienia, dlaczego nie odzywałeś się prawie pół wieku?
Dowiedziała się, że wysyłał do niej listy,  ale nie otrzymywał odpowiedzi. Do tego zaczął odnosić sukcesy jako ilustrator w poczytnym tygodniku, miał też kilka wystaw swoich obrazów. Matka zaaranżowała dość szybko jego małżeństwo z córką szefa.
-O tu jest jej zdjęcie z tamtych lat- pokazał fotkę brunetki, z długimi czarnymi włosami, o bujnych kształtach. Na imię miała Dolly, Dolores.
-Indianka? – zapytała Krystyna.
-Nie, Hiszpanka. Umarła rok temu, ale byliśmy dobrym małżeństwem…
-Ja też miałam męża, ale to nie było dobre małżeństwo…
- Czekałam na ciebie długo…. Mogę o tym mówić, ponieważ już mnie nie boli to, co mi zrobiłeś kiedyś.  Mówisz, ze twoja matka jest winna ukrywania listów... Jednak zadałeś mi kiedyś wielki ból.
-Wiem, że to moja wina, ale ja wtedy byłem  bardzo młody, miałem wielkie ambicje.. O tobie myślałem, że zapomnisz o mnie, że ktoś inny pokocha cię, tak, jak na to zasługiwałaś. Byłaś taka ładna…
Krystyna chwilę  zastanawiała się nad odpowiedzią. W końcu odezwała się:
- Nie mówiłam ci o tym, ale ostatniego naszego wspólnego lata strasznie się o ciebie bałam, bo  wywróżono mi, że zabierze cię wielka woda. Bałam się, że utoniesz… Pamiętasz, jak mieliśmy jechać nad morze, a ja koniecznie  chciałam w góry? A jednak wielka woda – ocean zabrała mi ciebie….
Adam się odezwał – a teraz wielka woda mnie zwraca – uśmiechnął się.
-Krysiu, chciałem zabrać cię ze sobą. Muszę wrócić za parę dni, a ty się zastanów, czy pojechałabyś ze mną do Kanady. Zapraszam cię.
W tej chwil dzwonek zadzwonił do drzwi i ukazały się roześmiane buzie wnucząt Krystyny.
Zuza przywitała się z Adamem patrząc na niego z zaciekawieniem.
-Jak to miło widzieć wokół siebie młode twarze- powiedział. Ja niestety nie mam dzieci .
Objął ramionami Misia i Jasię i powiedział- zabieram waszą babcię ze sobą daleko. Co wy na to?
-Babciu, ty nie wyjedziesz daleko – zaprotestował Misio.- Byłoby nam bardzo smutno bez ciebie – dodała Jasia.
-Na razie nigdzie się nie wybieram- oznajmiła Krystyna.
Adam pożegnał się i wyszedł.
-Mamo i jak tam wasze spotkanie po latach?  - zapytała Zuzanna.
Krystyna usiłowała zebrać myśli. Z jednej strony czuła niejaką ulgę po wyjaśnieniach Adama, a z drugiej niepokój. Nie wiedziała, co ma zrobić.
- Sądzę, że przyjechał z ciekawości, by mnie zobaczyć. Żona jego zmarła przed rokiem, więc poczuł się samotny. Myśli, że jak skinie na mnie to pójdę wszędzie za nim. Tak było kiedyś. Gdyby mnie wezwał dawno temu pokonałabym wszelkie trudności, żeby go zobaczyć...
-Ale on nadal jest przystojny- powiedziała córka.
-I nadal mnie nie kocha. Tak widocznie miało być. On  był moja miłością, ale ja nie byłam jego ukochaną… Nawet gdy z nim pojadę, nic się nie zmieni, choć nie mogę powiedzieć, że nie chciałabym spróbować.
Krystyna rozmyślała długo nad tym, co powiedzieć Adamowi.
Zadzwonił po kilku dniach .
- I co Krysiu podejmiemy próbę wspólnego życia?
-Słuchaj- powiedziała do niego Mówiłam ci, że moje serce oddałam tobie i żaden mężczyzna nie zdołał go zdobyć. Nie byłam też dobrą matką dla Zuzy. Ale mam teraz kochane moje wnuki i moje serce bije dla nich. Nie mogłabym ich zostawić. Lubię moje życie w domku na wsi. I to jest cała prawda o mnie. Przebaczyłam tobie, nie myśl, że to jest rodzaj rewanżu z mojej strony. Życzę ci długich lat- zakończyła.
Odpowiedzi nie było. Krystyna czuła niejaki żal, ale i ulgę, że ma tę sprawę za sobą.


Zdzisława Wenska,  tekst "Odwiedziny" został wybrany przez jury w konkursie "Od pięćdziesiątki do setki” zorganizowanym przez serwis społecznościowy  www.kobieta50plus.pl
więcej informacji  https://www.kobieta50plus.pl/pl/weranda-literacka/wyniki-konkursu--od-piecdziesiatki-do-setki


Dołącz do dyskusji - napisz komentarz

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi.
Obraźliwe komentarze są blokowane wraz z ich autorami.

  • Ewa z Bajkowa 29/11/2021, 9:17

    Niedawno odwiedziła mnie koleżanka, która opowiedziała mi identyczną sytuację jak ta w opowiadanku. Odezwała się dawna miłość z młodości mieszkająca w tym przypadku w Szwecji, znajomość rozleciała się z jakiegoś błahego powodu, pan wyjechał, oboje założyli rodziny, małżeństwa nie przetrwały, ale pamięć dawnego uczucia przetrwała no i teraz pan będąc już wolnym chciałby wrócić do dawnej miłości i zabrać koleżankę do Szwecji! No i co teraz robić? Tutaj dzieci, cudowne wnuki, a tam być może jakieś inne ciekawe życie, ale też ryzyko, bo a nuż nie uda się? Moja koleżanka bije się z myślami - ciekawa jestem jaką podejmie decyzję. A swoją drogą to ktoś powiedział, że "nie ma powrotów - chyba że po klęskę". Ja też spotkałam się dwa razy z kimś z dawnych lat - to już nie to, to spotykają się inni ludzie z własnym bagażem doświadczeń, a my mamy swoje... Ale nic nie radzę koleżance, ale jestem bardzo ciekawa co w konsekwencji zadecyduje...
    Pani opowiadanie świetne, takie właśnie życiowe! Gratuluję!
    Ewa z Bajkowa

  • Zdzisława Wenska 28/11/2021, 11:58

    Bardzo dziękuję za miłe słowa na temat mojego opowiadania. Pozdrawiam serdecznie

  • Isabel 28/11/2021, 1:10

    Z zainteresowaniem czytałam. Bardzo ciekawie, literacko opisany epizod z życia.
    Nie należy czegokolwiek żałować co się już wydarzyło, tak miało być. Pewnie, że rany zostają, ale lepiej ich nie rozgrzebywać a czas jest najlepszym lekarzem.
    Świetny tekst... gratuluję !