Weranda literacka
Pamiętajcie o ogrodach...
"Bluszczem ku oknom
Kwieciem w samotność
Poszumem traw
Drzewem co stoi
Uspokojenie
Wśród tylu spraw..."
Tak pisał Jonasz Kofta. Ogrody są ważne dla każdego, bo pozwalają oddalić się od zgiełku miasta, odpocząć, pobyć sam na sam z naturą.
W moim długim życiu ogrody odgrywały ogromną rolę i było ich wiele na przestrzeni lat. O niektórych tutaj wspomnę. Pierwszym był ogród na wrocławskim Biskupinie, do którego wchodziło się przez werandę mojego rodzinnego domu. Tuż przy werandzie rosły winogrona, oplatające jej dach, a dalej po obu stronach ścieżki były dwie rabaty z piwoniami, a potem różami hodowanymi przez moją mamę. Jeszcze dalej rosły drzewa owocowe, a między nimi tulipany, których miłośnikiem i hodowcą był mój brat. Tulipany, które zastaliśmy w poniemieckim ogrodzie, przetrwały okres dziecięctwa mojego brata i gdy wydawało się, że zdziczeją i całkiem znikną, w moim bracie, będącym już młodzieńcem, odezwał się hodowca i tulipany zostały rozmnożone. Z roku na rok były coraz piękniejsze tak, że mój brat, już znacznie później, oświadczając się narzeczonej ofiarował jej ogromny ich bukiet. Ogród służył całej naszej licznej rodzinie. Ponieważ granic w postaci płotów nie było, to dla dzieci był to teren zabaw. Nasz sąsiad, człowiek zamożny, zorganizował profesonalną piaskownicę dla swoich trzech córek, w której bawiliśmy się wszyscy. Mieliśmy ogromną wyobraźnię, bo pałace budowane przez dzieciarnię były zachwycające. Nad tym wszystkim czuwała moja mama, która uwielbiała reperować nasze ubrania siedząc w ogrodzie na starym , wielkim, metalowym, poniemieckim leżaku i zerkała, co też my tam wyrabiamy. I to był ogród mojego dzieciństwa.
Gdy byłam nastolatką mój brat ożenił się i zamieszkał wraz z żoną na wrocławskim Oporowie w dużym domu z ogrodem. Jurek, ogrodnik - hobbysta, przemienił oporowski ogród w zachwycający park pełen drzew, z ogrodem skalnym, do którego sprowadzał z daleka rośliny i trawnikiem bez jednego chwaścika. Przed domem rosły cudowne irysy i oczywiście tulipany. Lecz najważniejsze były drzewa: dąb posadzony wraz z narodzinami syna Michała, tulipanowiec, jesienią wybarwiający się pięknie na żółto i magnolia kwitnąca tak obficie, że wyglądała jak różowa piana. W ogrodzie stała altanka gdzie przyjmowano latem gości, pito kawę, odpoczywano, toczono ciekawe rozmowy, bo bywali tam interesujący ludzie z kręgów nauki, kultury. Byłam obserwatorem życia ogrodowego sycąc oczy widokiem bawiących się dzieciaków, kwiatów, zieleni, słuchając i rozmawiając.
Wtedy jeszcze mieszkałam na Biskupinie, ale już nie w rodzinnym domu z ogrodem i ważnymi dla mnie stały się ogrody moich koleżanek: Iwony i Ewy. Ogród Iwony i Jarka (męża Iwony) prowadzony był ekologicznie, nie używano chemii do zwalczania szkodników, ścieżki były wysypane malutkimi otoczakami. Jabłonie i grusza rodziły owoce tak smaczne, że próżno szukać takich w warzywniakach. Spotykaliśmy się tam grillując, pijąc dobre alkohole i dyskutując na różne tematy. Ogrodem, domem i kotem Ewy czasami się opiekowałam, ale też siadywałyśmy w nim grając w karty z sublokatorkami Ewy, zaśmiewając się przy tym do łez.
Czas płynął i mój brat zmienił żonę, dom i ogród, i oddalił się od nas o dziesiątki kilometrów. Jurek jak to Jurek, zmienił nowy ogród w bajkowy świat pełen ukochanych tulipanów, irysów i rododendronów. Oczywiście nie mogło w nim zabraknąć tulipanowca, który pomimo ostrego klimatu rośnie i cieszy oko. Odwiedzam mego brata tylko latem, aby móc podziwiać piękne nasadzenia, odpoczywać w hamaku i spacerować polną drogą.
Teraz, gdy już nie mieszkam na Biskupinie, dwa ogrody są dla mnie ważne. Pierwszy to ogród Moniki, mojej siostrzenicy. Ogród jest piękny, z ogromną wierzbą, zagospodarowany bardzo profesjonalnie. Z biegiem lat, wraz ze zmianą upodobań gospodarzy ulega przeobrażeniom. Przybyły budleje, klonik wybarwiający się jesienią na czerwono, kwiaty, a taras ozdabiają donice z oliwkami, oleandrami i lawendą. Przez 2 wakacyjne tygodnie, gdy czteroosobowa rodzinka wyjeżdża, śmieję się, że idę "na służbę". Po prostu wraz z Gardą, piękną czarną psicą pilnuję domu. Rozkoszuję się życiem na tarasie, podziwiam zieleń ogrodu, chodzę na spacery z psem.
Ale to jeszcze nie koniec moich zachwytów. Parę lat temu okazało się, że koleżanka opiekuje się ogrodem swojej zmarłej przyjaciółki. Dołączyłam do niej i od momentu gdy pierwszy raz weszłam do ogrodu, który roztoczył przede mną feerię barw i zapachów, myślę o nim, jak o zaczarowanym ogrodzie. Zaczarowane tam jest wszystko: trawa, zioła, kwiaty, krzewy. Szczególny jest motyli krzew (budleja dawida), zawsze oblepiony motylami i łan pachnącej lawendy. W czerwcu zajadamy się czereśniami prosto z drzewa, później brzoskwiniami a najpóźniej winogronami i jabłkami. Obie wykonujemy drobne prace porządkowe, plewimy grządki pełne kwitnących kwiatów, przycinamy krzewy. Mąż przyjaciółki, mocno starszy pan, bardzo cieszy się na nasz widok i chętnie z nami rozmawia. To taka obopólna terapia.
Lecz najbliżej mi do innego "ogrodu". To przedłużenie mojego mieszkania, mały balkonik z widokiem na zielone podwórko. Latem opleciony gałązkami rdestu, ocieniony brzózką, którą co roku przycinam. Tam na leżaku najczęściej czytam, obserwuję pająka krzyżaka, który na wiosnę, w rogu drzwi balkonowych utkał pajęczynę i stał się moim lokatorem, albo po prostu drzemię.
"Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa tylko liście..." (J. Kofta)
Ewa Semków
Inny tekst Autorki pod linkiem
https://www.kobieta50plus.pl/pl/weranda-literacka/to-nie-jest-swiat-dla-starych-ludzi
Dołącz do dyskusji - napisz komentarz
Dagmara 12/02/2024, 10:54
Ach, Ewo, rozmarzyłam się. Tak malowniczo opisałaś, że nie musiałam nawet zamykać oczu żeby widzieć te ogrody. Już z utęsknieniem czekam na wiosnę i pierwsze pączki na krzewach. No i " Pamiętajcie o ogrodach" - ulubiona piosenka mojej mamy....
Serdecznie pozdrawia, D.
Isabel 15/01/2024, 11:15
Jestem też miłośniczką natury. Ogród to nasz kontakt z przestrzenią naturalną, dobrze jest mieć go blisko przy domu. Ale balkon też może pełnić namiastkę ogrodu. Również mam balkon, który jest moją oazą. Pozdrawiam Panią Ewę i dziękuję za piękne słowa.
Ewa Radomska 13/01/2024, 16:42
Ależ piękna opowieść o ogrodach - Miałoby się ochotę zaraz w którymś usiąść i odetchnąć od zgiełku całego świata.
Nie miałam nigdy ogrodu, ale miałam dwie działki - na każdej trawa i jabłonka no i oczywiście koty, które wyczuwały, że miseczki zaraz będą pełne, biegły już jak tylko wchodziłam. Każdą miałam po 5 lat- jedną we Wrocławiu, którą oddałam starszym państwu kiedy stracili swoją przez budowę obwodnicy, która kasowała ich działki, a drugą w Warszawie z uwagi na kręgosłup, który zaczął poddawać się wiekowi...
Ale wspominam cudnie - swój kawałek zieleni, drzewa, nawet tylko trawa - to piękna przyroda, której coraz bardziej nam brak...
Pozdrawiam autorkę i dziękuję za piękno tych ogrodów!