Lisa Gutowska

Dama się nie certoli 28

Punkt obserwacyjny
Wiele lat temu wyszedł w „Książce i Wiedzy” mój tomik felietonów o tej damie, co się nie certoliła, potem jego drugie wydanie oraz ‘Sekretarka z klasą’ i ‘Kobieta z klasą’. Wszystkie o tym jak trzeba się zachowywać w różnych sytuacjach. Napisałam na ten temat dziesiątki artykułów i doradzałam w telewizjach śniadaniowych. A ciągle natykam się na sytuacje, które mnie dziwią, drażnią, złoszczą. Dobrze wiem, że nie wszyscy ludzie, którzy mają za nic innych i zachowują się delikatnie mówić – niewłaściwie, nie znają zasad savoir vivre. Ale i oni, jeśli rozpoznają się w podsuniętym lusterku, może zachcą zmienić swój sposób działania.
Inni być może nigdy nie zastanowili się nad tym co czynią. Daję im szansę.

Lisa Gutowska

 Lato, czas wolniej płynie. Można się przyjrzeć otoczeniu. I zobaczyć to i owo świeżym okiem, a potem opowiedzieć, co zobaczyłam.

 Historyjka ogródkowa.

Odkąd kuzynka Jola zmieniła pracę, zasypuje nas opowieściami o swojej niesamowitej szefowej. Mądra, opanowana, zorganizowana, z sukcesami na wielu polach. Czasem nawet występuje w telewizji. Wszyscy od dawna wiemy, że Szefowa jest absolutnym ideałem Joli. I Jola marzy o bliskich, nie tylko służbowych, z nią kontaktach. Nagle wiadomość – ta wspaniała mityczna Szefowa przyjęła zaproszenie Jolki na babską imprezkę na działce. Jako najbliższa kumpelka zostałam dopuszczona do tajemnicy. Reszta będzie miał niespodziankę. Jola przez tydzień dwoiła się i troiła, żeby ogródek błyszczał, stół na werandzie uginał się pod letnimi pysznotkami, a sama gospodyni lekko unosiła się nad ziemią z emocji. Przyszedł wielki dzień, a raczej popołudnie. Zjechały się znajome panie i każda usłyszała po cichu – zachowuj się, bo będzie moja Szefowa, a to wyjątkowa osoba. Przyjechała i oczekiwana dama. Tylko ja rozpoznałam ją z bardzo drobiazgowego opisu Joli. Została przedstawiona jako - Baśka i grzecznie wtopiła się w tłumek. Ale nie mogła w nim zniknąć, bo Jola coraz to czymś ją dziobała. A to zrobiła do reszty kobitek minę, gdy „ Baśka” pochwaliła jej ciasto. Taką, wiecie – czym ty się zachwycasz kobieto, ciasta nie widziałaś?  A to przerwała jej brutalnie opowiadanie o wycieczce do Słupska. Jako ostatniej podała chłodną już kawę. I jeszcze parę takich zagryweczek w stylu – nie myśl sobie, że jesteś tu ważna. Kobitka udawała, że tego nie widzi. Uprzejma wobec wszystkich, robiła dobrą minę do tej dziwne gry. Ja patrzyłam zdumiona. Jola jest fajną, miłą kobitką, która nikomu bez powodu krzywdy nie robi. Zwłaszcza własnemu honorowemu gościowi. Widocznie coś się stało, o czym nie wiem.

Ulubione ciasto malinowe przestało mi smakować. Głupia sytuacja. W końcu Szefowa, pięknie podziękował za gościnę i czule pożegnana przez Jolkę, jako pierwsza opuściła przejęcie, które trwało najlepsze. Jeszcze nie było warunków, żeby spytać o co chodzi. Aż Kryśka wyrwał się jak Filip z konpi -  ta twoja cudowna Szefowa puściła cię w trąbę. Nie raczył przyjechać na skromną działeczkę. - Wszystkie wiemy, że Kryśka  lubi dokuczyć, więc zapadło niezręczne milczenie. A po chwili – baranek boży – koleżanka Ania próbowała, jak zwykle, załagodzić sytuację – może nie mogła, może coś jej wypadło. - Spojrzałam na Jolkę. Zatkało ją. Milczała, bo nie wiedziała, co powiedzieć. Ja się nie czułam upoważniona. Baby rozważały różne powody nieobecności legendarnej Szefowej, gdy Jola nabrała powietrza i wywaliła – jesteście głupie, beznadziejnie. Wszystkie poczułyśmy się nieco zadziwione jej atakiem. A nawet obrażone. – Ona tu była. Profesor Barbara  B – K. .. – wreszcie wykrzyczała prawdę nasza gospodyni. Baby zamarły. W ciszy było słychać gruchającego gołębia.

Aż znów zaczęły wszystkie naraz – to ona, ta spokojna?. Ta co na nią krzyczałaś?, Ta „ Baśka”?  Jola tylko kiwała głową. Nie było już co zbierać. Dziewczyny szepcząc między sobą zebrały się do wyjścia. Współczująco uśmiechały się żegnając gospodynię. Zostałyśmy we dwie. W milczeniu sprzątałyśmy ze stołu. A kiedy już wszystko było umyte i ustawione na miejscu, usiadłyśmy ze szklaneczkami cydru. Popatrzyłam na ciemniejące niebo i spytałam – dlaczego? Jola miał już gotową odpowiedź. - Bo ja chciałam wam pokazać, że się jej nie boję, że to moja koleżanka, a nie tylko wielka szefowa, że…… - Zrozumiałam. Zrozumiałam jaki błąd popełniła koleżanka Jola. Zdarza się to wielu ludziom, którzy chcą pochwalić się swoimi znajomościami, poufałością z wielkimi tego świata, albo chociaż z wielkim  w ich oczach. Poklepię po ramieniu celebrytkę, powiem - cześć, stary - do znanego profesora, nazwę Ziutkiem dyrektora Józefa S. Niech wszyscy widzą na co mogę sobie pozwolić. A grzeczny, mimo zaskoczenia, celebryta, profesor, szef – nie zaprotestuje, choć pewnie w przyszłości będzie unikał bliższych relacji. A ja jestem dumna, że moi bliscy widzieli, jakie mam znajomości, jakich kumpli. Urosnę w ich oczach. A guzik. Widzieli, co widzieli. Jakaś kobitka dawał sobie wchodzić na głowę. Może z grzeczności, a może dlatego, że nie umiała się odciąć. Kto to w ogóle jest? Pewnie zupełnie nikt. Po co ją zaproszono do tak świetnego grona jak nasze?

O to ci chodziło Jolu? Gdybyś przedstawiła swoją zachwycającą Szefową jak należy, potraktowała ją jak honorowego gościa, wszyscy doceniliby twój bliski z nią kontakt. Przecież przyjechała do ciebie na działkę. Koleżanki miałyby o czym opowiadać dzieciom. Poznały ważną personę. Może z czasem twoje relacje z Szefową zacieśnią się. Ale nie do ciebie należy przyspieszanie tego procesu. Szefowa, jeśli naprawdę jest tak wspaniała, puści całą sprawę w niepamięć, ale na przyjaźń z nią nie liczyłabym, Droga Jolu. Cóż zdarzają się wpadki. I nie tylko na działce. Po prostu trzeba uważać i w relacjach z innymi nie kombinować za bardzo.

Dołącz do dyskusji - napisz komentarz

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi.
Obraźliwe komentarze są blokowane wraz z ich autorami.

Artykuł nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.

Dodaj pierwszy komentarz i bądź motorem nowej dyskusji. Zachęcamy do tego.