Styl 50 plus

Starzy i młodzi w jednym domku

Już od dłuższego czasu nurtuje mnie dwoistość zachowań wszelkich rządów do aktywności zawodowej naszego pokolenia i tego, które dopiero rozpoczyna pracę.

Z jednej strony, już dawno, bo jeszcze w PRLu wymyślono wcześniejsze emerytury. Nie było to broń boże pochylenie się nad zmęczonymi wieloma rolami kobietami. Ale unik. Ucieczka przed nie dość chłonnym rynkiem pracy, który nie nadążał w zatrudnianiu nowych, młodych ludzi, którzy już powinni wejść na rynek pracy.

Zabieg, choć kosztowny jakoś funkcjonował. Wiele kobiet chętnie z niego korzystało, choć wiele pracowało znacznie dłużej. Więc przypomnijmy – to nie był pomysł kobiet, nie walczyły o to.

Tymczasem w nowych czasach przypomniano sobie o niefortunnym z punktu widzenia finansów państwa zabiegu i zaczęto w mało elegancki sposób uświadamiać resztę społeczeństwa, o tym, że „państwo” ponosi znaczne koszty w związku z zaistniała sytuacją. Nie raz i nie dwa mówiono ile kosztują wcześniejsze emerytury i jakie to szastanie forsą, której przecież nie ma. 

Nikt oczywiście nie widział ile babcie robiły w tym czasie. Jak zasuwały dla swoich rodzin. Jak często te pieniądze były i są nieraz jedynym źródłem utrzymania w chwilach zakrętów dla całych rodzin.

Jednocześnie problem zatrudniania młodych ludzi, jakby wzrósł na sile. Młodzi ludzie  zachęcani przez media i rodziny kończyli studia, ale bardzo szybko okazało się, że to niewiele pomaga w znalezieniu pracy. Trudno sobie wyobrazić co by się działo, gdyby nie fakt, że wyemigrowali w tysiącach na inne rynki pracy. Bo prawda jest taka, że nie znaleźliby jej tutaj.

Nagminnie rozwinęło się zjawisko „wolontariatu”. Od młodych ludzi oczekuje się, że w końcówce studiów i pierwszych miesiącach, a nieraz latach swej aktywności zawodowej będą pracować za darmo, by zetknąć się z praktyczną stroną życia zawodowego i nabędą tzw. praktyki. Niejedna instytucja zrobiła z tego swoją własną „praktykę”, która pozwala im zatrudniać latami pracowników, nie płacąc młodym pracownikom ani złotówki. Nikt nie stawia pytania, za co ci ludzie mają żyć. Rodzice, często utrzymujący dzieci podczas studiów, zmuszani są do utrzymywania swoich dzieci dalej, co zwiększa frustrację obu stron, a często jest ponad ich możliwości.

Jednym słowem – z jednej strony wypychamy starych, bo idzie młodość, ale „starym” nie oszczędzamy słów krytyki, że zgnuśnieli i pobierają emerytury już od 55 roku życia. Z drugiej, nie jesteśmy w stanie zapewnić godziwej  pracy młodym.

I jeszcze – w dużych miastach ten problem jest znacznie mniej dotkliwy, niż w małych miejscowościach, w których żyje większa część naszego społeczeństwa.

Zastanawiam się, jak długo będziemy tkwili w rozkroku. Omawiali problemy, których nie ma, albo których istota tkwi w zupełnie innym miejscu.

Czy możemy wymagać od ludzi, którzy wzięli na swoje barki dobrowolnie odpowiedzialność za nasze losy by przestali traktować nas jak dzieci? Żeby przynajmniej się zastanowili nad tym co mówią? Bo narazie artykułują same sprzeczności.

Ewa Kubicka (tekst i zdjęcie)

 

 

 

Dołącz do dyskusji - napisz komentarz

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi.
Obraźliwe komentarze są blokowane wraz z ich autorami.

  • nina 19/07/2012, 9:53

    wiele decyzyjnych osób w naszym kraju (może nawet większość?) uprawia politykę celową i obłudną - co innego mówią, a co innego robią i myślą. no i oczywiście myślą wyłącznie o swoich własnych korzyściach i profitach dla siebie i swoich rodzin i znajomych.

  • Anhedonia 12/05/2012, 10:32

    Zgadzam się absolutnie i w całości. Dokładnie tak jest. Istota problemu nie tkwi w wymiarze demograficznym (jak się usiłuje nam wszystkim przedstawić), tylko w braku sensownej pracy dla wszystkich.Młodzi ludzie muszą uciekać czy to za granicą, czy to na uczelnie. I zjawisko pogłębia się od lat. Boję się myśleć jak sobie poradzą moje dzieci ze swoją nadmierną wrażliwością i brakiem przebojowości.